piątek, 27 grudnia 2013

Prolog



Obudził mnie krzyk mamy. Nie powinno być to dla mnie żadnym zaskoczeniem, bo codziennie kłóciła się z pijanym ojcem. Jednak za każdym razem, miałam nadzieje, że więcej się to nie zdarzy. Tatuś codziennie nam obiecywał, że więcej nie będzie. Ale wieczorami o tym zapominał. Spojrzałam za okno. Było ciemno. Słyszałam podmuchy wiatru. Na dworze wyróżniały się jedynie ciemniejsze konary drzew, które bujały się złowieszczo. Tak bardzo się bałam. Przytuliłam się do mojego ogromnego misia w kolorze brązowym z wielkimi bursztynowymi oczami. Zamknęłam oczy i łkałam modląc się, żeby to się skończyło. Mama zakazała mi wychodzenia z mojego pokoju, gdy się kłóciła z tatą. Jako pięcioletnie dziecko nie rozumiałam co się dzieje, ale za bardzo się bałam. Jedyne co mogłam zrobić to modlitwa. Uklęknęłam obok mojego łóżka i zaczęłam się modlić -Zdrowaś Maryjo łaski pełna, Pan z Tobą...- kolejne głośne krzyki wywołały u mnie potężną falę łez- Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.-krzyki nie słabły, wiedziałam, że bił mamę. -Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nimi grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen -Krzyki ucichły, usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi. Po cichu wsunęłam się pod kołdrę i mocno przytuliłam misia. Usłyszałam kroki kierowane w kierunku mojego pokoju. Wystraszyłam się. Drzwi po cichu się otworzyły i ktoś zapalił światło. -Aniu, słoneczko obudź się. Wyjeżdżamy. -usłyszałam głos mamy. Wyjrzałam zza kołdry i spojrzałam na nią. Krwawiła jej warga, miała spuchnięte oko i liczne podrapania na rękach i twarzy. Szybko znalazła torbę i wrzucała do niej moje ubrania.
-Mamusiu, a czy tatuś jedzie z nami?- zapytałam nieśmiało. Nie lubiłam tatusia. Zawsze popijał dziwny sok z butelki, do której nie pozwalał się zbliżać, a później się dziwnie zachowywał.
-Nie kochanie. Tatuś tu zostanie.- podeszła do mnie, ubrała mi ciepły bordowy sweter i czarne spodnie. Założyła mi pośpiesznie skarpetki i buty. Wzięła mnie za rękę i wyciągnęła z łóżka. Cały czas kurczowo trzymałam misia, którego nie chciałam zostawić. Przeszłyśmy przez jej pokój, gdzie na podłodze stała już jej spakowana torba, po czym założyła mi i sobie kurtkę i wyszłyśmy.
-Mamusiu, gdzie idziemy? -zapytałam niezbyt zadowolona z nocnej wędrówki, która zapewne będzie przed nami.
-Na dworzec kochanie. -odpowiedziała mi, po czym pogłaskała mnie po głowie. Po długiej jak dla mnie wędrówce dotarliśmy na dworzec. Mama kupiła bilety i po chwili wsiadałyśmy do pociągu. Miałyśmy po drodze trzy przesiadki. Obudziła mnie w pewnej chwili i powiedziała, że dalej nie jedziemy. Wysiadłyśmy z pociągu i rozejrzałam się dookoła. Było tu strasznie dużo ludzi, ale jakoś dziwnie mówili. Nic nie rozumiałam. Miałam przecież pięć lat, powinnam rozumieć.
-Mamusiu, gdzie jesteśmy? -zapytałam nie ukrywając strachu w głosie.
-W Niemczech kochanie.

2 komentarze:

  1. hey, trafiłam tutaj przypadkowo i zostaję na dłużej. czas mi zbytnio nie pozwala na przeczytanie Twojego opowiadania do końca ale spokojnie, nadrobię je. po prologu, który zdążyłam przeczytać, a w zasadzie pochłonąć, sądzę, że kolejne rozdziały będą bardzo ciekawe. podoba mi się, że Twoja bohaterka nie ma łatwego życia, ojciec alkoholik. wiem, że nic w tym zabawnego nie ma, ale fakt, że dziewczyna ma pod górkę w życiu sprawia, że dalsze jej losy będą bardzo interesujące, z uwagi na jej pochodzenie. zajrzałam na bohaterów i mało nie zemdlałam: Wellinger! o matuchno przenajświętsza, nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam gdy to zobaczyłam :) korzystając z okazji chciałabym Cię zaprosić na moje opowiadanie, w którym również występuje Andreas Wellinger: http://story-about-german-ski-jumpers.blogspot.com/ życzę morza weny, chęci, inspiracji i oczywiście czasu :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde. Nie wiem co napisać. Banan na mojej twarzy wyraża więcej niż tysiąc słów. Nie masz pojęcia, jak bardzo schlebiają mi te słowa. Cały czas nie chce do mnie dotrzeć fakt, że komuś zwyczajnie się może podobać to, co piszę. Bardzo dziękuję, za te ciepłe słowa. Co do twoich życzeń, to chyba tylko czasu i chęci mi brak, bo wszystko inne mam. :*

    OdpowiedzUsuń