poniedziałek, 30 grudnia 2013

2. "Klub IBIZA"



Andreas



Nie rozumiałem, o co się tak wścieka na mnie. Przecież nawet nie powiedziałem nic, co by mogło ją urazić. No cóż. Nigdy dobrze nie rozumiałem kobiet. Jedyne na czym mi zależało, to żeby zaliczyć a później zostawić. Ta panna też jest niczego sobie. Specjalnie pozwalam jej iść kilka kroków przede mną, żebym mógł bezkarnie patrzeć na jej w sumie nieszczególnie interesujący tyłek. Pewnie gdyby wiedziała, to oberwałbym zaraz w twarz. Nic nie poradzę na mój instynkt faceta. Chyba coś do mnie mówiła, bo zatrzymała się nagle i odwróciła w moją stronę.



-Specjalne zaproszenie, czy co? -warknęła w moją stronę mrożąc mnie wzrokiem. Całkiem ładnie wygląda, gdy się denerwuje. Muszę przyznać, że zyskuje wtedy bardzo na atrakcyjności. Jedno już wiedziałem na pewno. Dzisiejszej nocy będzie moja. Już ja się o to postaram.



-Księżniczko, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.-palnąłem głupio i posłałem jej jeden z moich firmowych uśmiechów. Po chwili jednak coś do mnie dotarło. Cholera. Co za idiota ze mnie. Nie przedstawiłem się. Kretyn ze mnie. Przecież musi wiedzieć jak mam na imię. Jeszcze będzie je dziś w nocy wykrzykiwała, gdy sprawię, że się wzniesie na szczyt rozkoszy- A tak w ogóle to jestem Andreas- wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Spojrzała na nią jakby była brudna. No halo, czy z tą dziewczyną jest wszystko okej? Każda inna na jej miejscu by od razu piszczała ze szczęścia. Ona tylko znów obdarzyła mnie tym samym nieprzyjemnym spojrzeniem, które wyrażało chęć mordu.



-Nazwij mnie tak jeszcze raz, a wylądujesz w szpitalu.- warknęła i już nie obdarzając mnie żadnym spojrzeniem, ruszyła przed siebie. Nawet mnie to ucieszyło, gdyż znów mogłem bezkarnie gapić na jej tyłek. Właściwie to może nie był taki zły. Cholera. Lubie takie niedostępne dziewczyny. Jest z nimi znacznie ciekawiej.



******



Anna



Coraz bardziej mnie wkurza ten palant. On chyba myśli, że robią na mnie wrażenie te jego tanie teksty. To już szybciej bym poleciała na faceta z reklamy AVANSu. Rozejrzałam się w okół i już wiedziałam gdzie jestem. Już po chwili byliśmy w tej dzielnicy Berlina, gdzie znajdowały się najbardziej ekskluzywne kluby. Próbowałam przypomnieć sobie nazwę jednego, o którym ostatnio wspominała mi Maja. Ibiza. Tak. To na pewno ta nazwa. Rozglądałam się w poszukiwaniu neonu, który by mi oznajmił, że właśnie ten klub. Dookoła mnie było mnóstwo podobnie do siebie wyglądających budynków. Różniły się tylko neonami i niekiedy kolorami elewacji. Zerknęłam kątem oka na mojego towarzysza, który dziwnie mi się przyglądał. Czułam jak mnie lustruje. Chyba był obrażony moim zachowaniem. Trudno. Mógł nie zachowywać się jak najgorszy palant. Nagle dostrzegłam sporą grupkę młodych ludzi, stojących już pod jednym z klubów. Zaskoczyło mnie to, bo było dopiero po czwartej. No cóż, może gdzieś można już o takiej godzinie celebrować właśnie rozpoczęty weekend. Ruszyłam w stronę owej grupki, jak się okazało byli w moim wieku, no bynajmniej większość z nich. Rozpoznałam kilka osób z mojej szkoły, ale nie miałam ochoty, by oni mnie zobaczyli. Zerknęłam na neonowy napis przyczepiony do siany budynku. Jasno świecący napis "IBIZA"uświadomił mi, że to właśnie tu.



-Jesteśmy na miejscu.- starałam się nie dawać po sobie poznać jak bardzo mnie irytuje. Próbowałam, by mój ton zabrzmiał przyjaźnie. No cóż, nie było tak źle. Marzyłam teraz tylko by wrócić do domu i wziąć gorącą kąpiel. Cholera jeszcze ta kolacja z Alexem dziś wieczorem. Kompletnie o tym zapomniałam-Dalej już sobie poradzisz. Jak ci się lokal nie spodoba, to po prostu idź do innego. Ja tym czasem muszę już lecieć, bo mama mnie zabije. -po co ja sie mu tłumacze. Przecież go to nawet nie obchodzi. Już miałam odchodzić gdy się jednak odezwał jakby zawiedzionym głosem.



-Już idziesz?-dopiero teraz zauważyłam, że stał tuż przy mnie i jeszcze bardziej się przybliżał. Nie podobało mi się to. Czułam jego oddech na moim policzku. -Miałem nadzieję, że wejdziesz tam razem ze mną. Chciałem ci postawić drinka, w zamian za to, że poświęciłaś dla mnie swój cenny czas- jego głos był tak cholernie pociągający i hipnotyzujący, że nawet bez mrugnięcia okiem zgodziłabym się pójść z nim do łóżka. -Masz dziś urodziny, uczcijmy to-był bardzo przekonujący. Jego oddech na mojej szyi doprowadzał mnie do szaleństwa. Doskonale wiedział jak uwodzić kobiety. Spojrzał mi w oczy. Wiedziałam co kombinuje. Ale czy ja tego chce? Czy chce być całowana przez tego niewyżytego seksualnie samca alfa, zadufanego w sobie bardziej niż mitologiczny Narcyz. Właściwie to nie chce. Gdy tylko poczułam jego miękkie wargi na moich..



-Plask.- trzasnęłam go w policzek z całej siły. Popatrzył na mnie obrażonym wzrokiem. Syknął pod nosem i zaklął.



-Cholera. A to za co to było? -patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Wyrażał jakby połączenie złości z czymś. Z zawodem? Z urażoną dumą? Tak. Chyba to. Nie odpowiedziałam nic, tylko odwróciłam się na pięcie i odeszłam.



*****



-Jeszcze będziesz moja-warknął pod nosem nieźle wkurzony całą sytuacją. Żadna dziewczyna go nigdy nie zignorowała, to one same pchały mu się do łóżka. Dlatego objął sobie ją za cel. Zastanawiało go tylko jedno. W niedziele wyjeżdża z Berlina, zaraz po jego występie w programie śniadaniowym "Dzień Dobry Berlin". Początkowo był wkurzony na swojego sponsora, że kazał mu wystąpić w jakimś głupim show. Nie lubił wywiadów transmitowanych na żywo. Często zdarzało mu się powiedzieć za dużo. Zwykle dziennikarz dostawał odpowiednio wysoką dolę, żeby nie publikować kompromitujących materiałów. Zauważył, że kilka dziewczyn mu się przygląda z wyraźnym zaciekawieniem. -Może ten wieczór nie będzie taki zły- mruknął pod nosem i podszedł do długonogiej blondynki, odzianej jedynie w czarną sukienkę, która z ledwością zakrywała jej pośladki. Ona bez najmniejszego oporu będzie dziś jego. Patrzył na blondynkę, która próbowała go zainteresować sobą mówiąc o najnowszej kolekcji torebek Calvina Kleina. On jednak jej nie słuchał. W myślach cały czas odtwarzał obraz rudowłosej i zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze ją spotka. Z zamyślenia wyrwała go dopiero blondynka, która go pocałowała w usta, jednocześnie wpychając mu swój język do samego gardła. -Poszło szybciej niż myślałem- powiedział do siebie wyraźnie zadowolony, że nie musiał wydać na nią ani centa. Zaciągnął ją w ustronne miejsce i dał się ponieść pierwotnemu instynktowi prokreacji.



*****



-A żeby cię choroba weneryczna wzięła! - krzyknęłam w myślach, siedząc w zatłoczonym tramwaju, cały czas wkurzona zaistniałą sytuacją. -Dzięki Bogu, że więcej go nie zobaczę.- Pomyślała wysiadając na swoim przystanku.



 Gdyby tylko wiedziała jak los jeszcze z niej zakpi...



-No nareszcie jesteś. Już miałam do ciebie dzwonić. Za godzinę będzie Alex. Weź się umyj i przebierz w to-podała mi reklamówkę z markowego sklepu. Zajrzała, do środka i zobaczyłam granatowy materiał w białe grochy. Dobra. Albo moja mama dostała awans, albo wygrała na loterii. Poszłam się umyć. Zajęło mi to więcej czasu niż planowałam, a to wszystko przez tego kretyna Andreasa. Cały czas o nim myślałam. Nie potrafiłam się odprężyć. W końcu jednak zakręciłam wodę, wycisnęłam moje włosy z wody i owinęłam się w biały ręcznik, który pachniał świeżością. Wytarłam się do sucha, założyłam czystą bieliznę i sukienkę. Świetnie leżała, ładnie eksponowała mój całkiem pokaźny biust i jednocześnie dzięki temu, że była rozkloszowana dołem ukrywała mój płaski i całkowicie nieseksowny tyłek. Twarz lekko oprószyłam pudrem matującym, a usta pociągnęłam czerwoną szminką. Cóż. Nie wyglądałam jak jakaś modelka z okładki Vogue'a. Na mojej twarzy było widać kilka niedoskonałości. Nie przejmowałam się jednak tym za bardzo. To tylko kolacja w towarzystwie Alexa. Wysuszyłam jeszcze włosy suszarką i byłam już gotowa. Wychodząc z łazienki jeszcze raz przejrzałam się w wielkim lustrze. -Nie jest tak źle- pocieszyłam się w myślach. Weszłam na chwile do pokoju, by założyć jeszcze buty, bo głupio bym się czuła tak wystrojona, mając jednocześnie na stopach kapcie. Zeszłam po schodach do salonu i nagle stanęłam jak wryta. Na kanapie siedział sobie jakiś chłopak. Gdy tylko mnie zauważył obdarzył mnie szczerym uśmiechem i momentalnie wstał.



-Jestem Karl-wyciągnął dłoń w moją stronę, żeby się przywitać.




5 komentarzy:

  1. Przypadkiem trafiłam na twoje opowiadanie, wystarczył prolog i od razu akcja przypadła mi do gustu :) Taka postawa Andreasa nieźle mnie zaskoczyła, ale do akcji wkracza Karl, więc będzie naprawdę ciekawie. Nie mogę doczekać się następnego. Informuj mnie na bieżąco :))
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://now-you-know.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Nawet nie wiesz jak bardzo mi miło czytać coś takiego. Przeważnie 'moją radosną twórczość' czytają tylko moi znajomi, których zmuszam by to robili. Na pewno zajrzę do ciebie. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Jakie słownictwo, Magda, jestem pod wrażeniem! :D

    ps. TAK, ZMUSZA NAS DO TEGO. MOGŁABY CHOCIAŻ PRZEKUPYWAĆ(?) JEDZENIEM ;C

    OdpowiedzUsuń
  3. Mało żeś pizzy się najadła? Mam ci zacząć wypominać te 3,99 kawałka? Serio? Kurde zgubiłam wątek. W każdym bądź razie ewoluowałam (level up) z moim słownictwem, rok więcej na karku w końcu (rocznikowo) ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. " niewyżytego seksualnie samca alfa, zadufanego w sobie bardziej niż mitologiczny Narcyz. "-zabiłaś mnie tym tekstem po prostu! XD
    Karl?! Widzę, że dzisiaj chyba szybko nie pójdę spać. Lecę czytać następny! :*

    http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń