Obiecałam epilog 14 marca i jest. Pewnie się zastanawiacie dlaczego ta data (no dobra, wszyscy chyba wiedzą, że mam urodziny, bo wszędzie o tym trąbie xd)
Wiem, że dużo osób chciało, by to opowiadanie trwało wiecznie (?)
Mam nadzieję, że epilog wam się spodoba. A jeśli nie, to liczę, że z racji tego, że dziś dobiłam do 18-stej wiosny, to nie będziecie biły :*
Kochane moje. Przed nami epilog, który dedykuję wszystkim, którzy to czytali, komentowali, wspierali. Bez was nie dałabym rady. Dziękuję z całego serca.
♥♥♥♥♥♥
„Marzę o cofnięciu
czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu,
jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w
innym kierunku.”
Minęło wiele czasu. Sama
już nie wiem ile. Przestałam liczyć. Ta wiedza nie jest mi
niezbędna do życia. Właściwie co to za życie? Ja już nie żyje.
Nie mam życia. To znaczy żyję, jestem, trwam..
Żyję, ale czy jestem
człowiekiem? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Życie zabrało
mi wszystko, co było dla mnie ważne. Być może zabrało mi również
człowieczeństwo?
Jaka wielka może być kara
za złamanie własnych zasad i przekonań? Nigdy nie sądziłam, że
aż taka. Zaufałam mu. Obdarzyłam miłością. Oddałam mu się
cała. Czy żałuję? Nie. Niczego nie żałuje. To były
najpiękniejsze chwile spędzone w jego towarzystwie. Nawet jeśli
następnego poranka się okazało, że w końcu osiągnął swój
cel. Pieprzona męska natura zdobywania. Tylko na tym mu zależało.
Żeby mnie zdobyć, bo byłam dla niego wyzwaniem. A on cholernie
lubił wyzwania. Wtedy, gdy patrzył na mnie tym kpiącym uśmiechem
poczułam się jak ścierwo. Ubrałam się szybko, spakowałam swoje
rzeczy do torby i wybiegłam pośpiesznie z tego mieszkania. Po
drodze mignął mi jeszcze uśmiechnięty Richard, którego
najzwyczajniej w świecie zignorowałam. Biegłam dłuższą chwilę,
aż dobiegłam do parku. Tam znalazł mnie Karl. Całą zapłakaną,
z podpuchniętymi oczami i bez chęci do życia. Zabrał mnie do
domu, gdzie jednak nie czułam się swobodnie. Mama nie potrafiła
wybaczyć mi moich słów, a ja nie miałam siły na nic. Całe dnie
spędzałam w moim pokoju. Nie jadłam, nie wychodziłam nigdzie, z
nikim nie rozmawiałam. Gdyby nie Karl, to pewnie bym się zagłodziła
na śmierć. Przychodził z posiłkiem trzy razy dziennie i nie
wychodził, dopóki nie zjadłam chociaż połowy. Bolało to, że
własna matka przestała się mną interesować. Karl tłumaczył jej
zachowanie przygotowaniami do ślubu, który był coraz bliżej, a
który koniec końców się nie odbył.
To znaczy, no w sumie się
odbył. Wszyscy goście siedzieli już w kościele, łącznie ze mną,
odzianą w tą cholerną, żółtą sukienkę, którą miałam ochotę
z siebie zedrzeć. Karl siedział obok mnie i chyba tylko dzięki
niemu nie uciekłam stamtąd. On wiedział o wszystkim. Był przy
mnie i wspierał. A Wellinger? Mignął mi gdzieś w kościele.
Ubrany w doskonale skrojony garnitur wyglądał bardzo poważnie,
normalnie moje serce wywróciło by fikołka, jednak wtedy zrobiło
mi się niedobrze na jego widok. Szybko odwróciłam wzrok na sobie
jego spojrzenie, a moje policzki spłonęły rumieńcem. Gdy w końcu
para młoda weszła do kościoła skupiłam na nich swoją uwagę.
Gdy miało paść sakramentalne „tak” wstrzymałam na chwilę
oddech. Ku zaskoczeniu wszystkich zebranych do kościoła wpadli
jacyś ludzie, skuli moją matkę kajdankami i wyprowadzili z
kościoła bez słowa wyjaśnienia. Ludzie przyglądali się całej
sytuacji z zaciekawieniem. Nikt nic nie mówił, nikt się nawet nie
poruszył. Nikt poza mną. Wybiegłam stamtąd. Udałam się do domu
Alexa, gdzie się szybko przebrałam, spakowałam najpotrzebniejsze
rzeczy i uciekłam. Nikt nie przejął się zapłakaną dziewczyną,
która z torbą podróżną na ramieniu wsiadła do pierwszego
lepszego pociągu odjeżdżającego z dworca. Po kilku godzinach
jazdy wysiadłam. Jak się okazało na dworcu dojechałam aż do
Monachium. Później w jednej z gazet przeczytałam, że moja matka
została skazana na kilka lat więzienia za przestępstwa finansowe.
Podobno miała na sumieniu przekręty na sumę dwóch milionów euro.
Zastanawia mnie tylko fakt, gdzie podziały się te pieniądze.
Początkowo nocowałam na
dworcu. Z czasem musiałam zmienić moje miejsce pobytu, bo ludzie z
obsługi dworca mnie przegonili. Tak właśnie wygląda moje obecne
życie. Kiedyś zupełnie przypadkiem spotkałam na ulicy Karla. Był
zaskoczony tym spotkaniem. Byłam brudna, przemarznięta i głodna.
Zabrał mnie do jednego z pensjonatów. Mogłam się umyć, najeść
i wyspać. Namawiał mnie, bym wróciła razem z nim. Nie zgodziłam
się. Nie mam po co wracać. Nie mam dla kogo. Nie potrafiłabym go
obdarzyć miłością. Nie chciałam go już ranić. Zjawia się od
czasu do czasu, daje mi pieniądze, przynosi jedzenie. On nie wie, że
zaczęłam ćpać. Nie zdaje sobie sprawy, ze to życie mnie
przerasta. Czekam właśnie na niego. Chwilę temu zażyłam amfę.
Czuję jak narkotyk zaczyna działać. Po jakimś czasie dostrzegam
postać w żółtej kurtce. Podchodzi do mnie uśmiechnięty i całuje
mnie w policzek.
-Schudłaś-mówi
przyglądając mi się uważnie. Uśmiecham się do niego blado.
-A ty się nic nie
zmieniłeś. Cały czas jesteś tym samym, upierdliwym Karlem.-
śmieje się słysząc moje słowa. Przytulam się do niego. Jest
zaskoczony moim gestem, ale po chwili odwzajemnia uścisk. -Co się
dzieje?- pyta, gdy się od niego odsuwam.
-Nic-mówię odwracając
wzrok. Chwyta mnie za podbródek i kieruje mój wzrok na swoją
twarz.
-Widzę, że coś jest nie
tak. -mówi spokojnie.
-Już się więcej nie
zobaczymy.-patrzy na mnie z zaskoczeniem. Odwracam wzrok. Przytula
mnie. Moje wargi odnajdują jego ciepłe usta i składam na nich
nieśmiały pocałunek. Wiem, że łamię mu serce, ale ja muszę
odejść.
-Proszę-zaczyna, ale ja mu
przerywam kolejnym pocałunkiem.
-Nie Karl. Ja muszę odejść.
Nie przychodź tu więcej. Mnie tu już nie będzie. Masz być
szczęśliwy, rozumiesz? Odnosisz w końcu upragnione zwycięstwa,
niedługo poznasz kobietę z którą stworzysz rodzinę. Zapomnij o
mnie. Żyj tak, jakbyś nigdy mnie nie poznał. Ja sobie poradzę. I
ty też.
Jeszcze jedno. Przekaż mu
to. -podaję mu złożoną kartkę, która jest pognieciona. Długo
męczyłam się nad tym listem. -chłopak patrzy mi w oczy.
-Obiecaj mi coś.- kładzie
dłonie na moich ramionach. Patrzę na niego wyczekująco. -Masz być
ostrożna, rozumiesz? -z łzami w oczach kiwam twierdząco głową.
Składam ostatni pocałunek na jego ustach i odchodzę. Łzy już nie
płyną. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nic już nie czuję.
Narkotyk przejął całkowitą kontrolę nad moim ciałem. Śmieję
się idąc ulicą. Ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. Jak na
bezdomną, która nie ma niczego. Mają rację. Nie mam nic. Ale czy
kiedykolwiek zaciekawili się, dlaczego ktoś nie ma domu? Dlaczego
mieszka na ulicy? Może życie go do tego zmusiło, przerosło tego
kogoś. A może zwyczajnie tak było łatwiej. Nie każdy bezdomny to
alkoholik czy ćpun. Są też tacy z wyboru. A ja? Do której grupy
należę? Chyba do samobójców. Docieram na miejsce po kilku
minutach. Nie jest mi zimno, pomimo ujemnej temperatury. Przywykłam
już. Wchodzę na taflę lodu, którym jest pokryta rzeka. Idę po
lodzie śmiejąc się. Wreszcie czuję się wolna i szczęśliwa.
Chociaż przez chwilę. Ta wolność daje mi nadzieję. Nie wiem jak
moje życie potoczy się dalej. I to jest w tym najpiękniejsze.
*****
„Andreasie
Wybaczam Ci. Już dawno Ci
wybaczyłam. Nawet jeśli przez cały czas znajomości ze mną,
robiłeś wszystko tylko po to, żeby się ze mną przespać, to ja
Ci to wszystko wybaczam. I wiesz co? Nie żałuję. Cholernie bym
chciała żałować tych wszystkich decyzji, ale nic takiego nie
czuję. Nie czuję żalu. To były najpiękniejsze chwile mojego
życia. Życia, które już się skończyło. Zaczynam nowe. Mam do
Ciebie tylko jedną prośbę. Dbaj o Karla. On potrzebuje
przyjaciela. Potrzebuje wsparcia. A ja mu nie mogę tego zapewnić.
Jeśli o mnie jeszcze nie zapomniałeś, to teraz to zrób. Traktuj
mnie tak, jakbym w ogóle nie istniała.
Anna”
________________________________________
„Spróbuj po prostu
żyć. Rozpamiętywanie jest zajęciem starców.”
Szkoda że to koniec. No to co by tu ci życzyć wszystkiego co najlepsze, wiesz spełnienia marzeń, dużo alkoholu na osiemnastce, żebyś ją tam częściowo pamiętała....
OdpowiedzUsuńPost który zakończa tego bloga, jakoś mnie nie zaskoczyło. Mówiłam że ją zostawi , mówiłam. Ale to nie oznacza że najbardziej chujowa wersja Wellingera się skończyła, a on pozostał chujem...
Tylko dlaczego ona teraz jest bezdomna, no dlaczego?
Dobra życzę jej żeby tam gdzie jedzie znalazła swoje szczęście.
A Karl niech ją szuka ot co.
Pozdrawiam i całuję
Werooo....
Hm, to mówisz, że przewidziałaś zakończenie tego opowiadania?
UsuńNo i Wellineger jednak wcale nie był taki kochany. Niestety ale niektórzy faceci tacy są. A czemu Anna jest bezdomna? Może tak sama chciała?
To jak się potoczą jej dalsze losy zależy od każdej z was. Ja to opowiadanie doprowadziłam do tego momentu, przyszłość jest jedną wielką niewiadomą dla mnie, dla samej Anny i dla was.
Bardzo dziękuję za życzenia :* Wiem, że już trochę czasu minęło od piątku, ale nie miałam wcześniej czasu, żeby odpowiedzieć na komentarze. Pozdrawiam :*
Hm, zacznijmy od tego - masz wpierdol. I to solidny. I gdzieś mam, że masz 18~, dinuś :* Złamałaś serce Karlowi, co mi się baaaaaaardzo, ale to bardzo nie podoba, ALE... zaskoczyłaś mnie. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńUdał Ci się epilog. Cóż, życzę weny i czekam na nowe rozdziały na innych blogach. Happy Birthday! :*
No dobra, wpierdol był, niezasłużony ale był.. I nikomu nie złamałam serca. Ja i łamanie męskich serc? No proszę cię. Nie w tym wcieleniu xD
UsuńCieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć :D Jestem jednak nieprzewidywalna.
Buziaki:*
Wszystkiego najlepszego, Madziu! Nawet nie mogę cię pobić za ten koniec, a w ogóle nie chce. Nie miałam zamiaru cię pobić ani nic. Bo kocham cię.
OdpowiedzUsuńA ten epilog i tak jest cudowny. Po prostu jestem wzruszona. I dziękuje ci za te piękne chwile, które nieraz poprawiały mi nastrój.
Szkoda, że życie Anny tak się potoczyło. Ale żeby aresztować jej matkę na środku kościoła? Na oczach wszystkich ludzi? Pff... Policja.
Głupi Wellinger! Jak zawsze wszystko, co mówił było kłamstwem. Ale i tak nie chciałam żeby Ann z nim była. Dureń. Zaliczył i zostawił.
Ale to świetne, że Karl cały czas przy niej był i ją wspierał. Naprawdę skarb mieć takiego przyjaciela. Naprawdę ją kochał.
I wielka szkoda, że Anna stoczyła się na dno. A przecież jeszcze mogła ułożyć sobie życie.
I jeszcze raz gratuluję, bo odwaliłaś kawał dobrej roboty :D Buziaki :*
Jejku. Dziękuję Ci kochana <3
UsuńJestem naprawdę zaskoczona, że ten epilog przyjął się tak dobrze, ja się spodziewałam gróźb, głosów sprzeciwu i wgle, a tutaj piszecie, że wam się podoba. To chyba świadczy, że mam najlepsze czytelniczki :*
Ja wiem, że wy byście chciały tutaj happy end. Ale ja chyba nie potrafię pisać happy endów. Ja jestem jakaś inna. Ale jest progres, bo nikogo nie uśmierciłam ;p Chyba trochę nieświadomie, ale zawarłam w tym opowiadaniu kilka prawd życiowych, które mogą się nam nie podobać, ale niestety zdarzają się takie sytuacje. Nie zawsze doceniamy to co mamy, patrz chociażby przykład Karla.
Jeszcze raz dziękuję, że byłaś zawsze, czytałaś to i nawet Ci się podobało :* Mój mały, kochany geniuszu :*
Buziaki :*
Na początku chciałabym Ci życzyć wszystkiego co najlepsze by zawsze wena trwała przy tobie . Byś zapamiętała tą osiemnastkę .
OdpowiedzUsuńMówiłam że on chce ją zaliczyć? Mówiłam. Jej matka to nieźle zioło! A ona co biedna nikt się nią nie zajął, Karl kochał ją a i tal dał jej odejść ale takie życie. Andreas to ch*** ! Przeciesz coś do niej czuł. I ten list . Wiesz co ? Dziękuję Ci za to że to napisałaś, bo to było piękne ;)
Dziękuję bardzo za życzenia :* I 18 pamiętam, aż za bardzo ;p
UsuńJejku. Jak ja się cieszę, że w tym epilogu znajdujecie coś pozytywnego. Ja wiem, że jestem złą kobietą i okrutnie potraktowałam Annę. A Wellinger? On się zachował tutaj jak niektórzy przedstawiciele płci brzydkiej. Nie będziemy się okłamywać. Taka prawda, nie wszyscy są tacy, ale jednak..
Dziękuję bardzo, że byłaś, że czytałaś. Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa :*
Pozdrawiam :*
Na początek: Wszystkiego najlepszego, 100 lat, 1000 napisanych opowiadań, 10000 uśmiechów dziennie! :)
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy... Kobieto, przez Ciebie się rozkleiłam!
Bardzo mi szkoda Anny. Została bezdomną, ale zaczyna życie od nowa, jednak nie powinna ćpać... Karl jak zwykle troskliwy i życzliwy. A Andi? Jak to Andi, egoistyczny dupek (którego i tak wielbię) dzięki któremu Anna i tak przeżyła dobre chwile.
Szkoda, że to już koniec. ;/
Dziękuję, dziękuję <3
UsuńHm, to chyba dobrze, że się rozkleiłaś. Ja też ryczałam, gdy to pisałam. Męczyłam się strasznie z tym opowiadaniem, ale gdy w piątek rano publikowałam ten epilog zrobiło mi się przykro. To opowiadanie było moim powrotem do pisania i cieszę się, że je zaczęłam pisać. Dzięki niemu poznałam tylu świetnych ludzi. I teraz już wiem, że pisanie jest czymś, co lubię robić, nawet jeśli się męczę z rozdziałami.
Nawet jeśli moi bohaterowie to 'egoistyczny dupek' i dziewczyna, która sama się pogubiła we własnym życiu, to w każdej z tych postaci przekazuję coś z siebie. Ciężko mi się z nimi rozstać, ale to rozstanie dla mnie wiele znaczy. Nie żałuję, że zakończyłam to opowiadanie. Będzie jeszcze mnóstwo kolejnych (do 1000 nie dojadę, wybacz, ale nie dam rady.)
Pozdrawiam :*
E...e...epilog?! Już? ;c Strasznie mi szkoda, zwłaszcza, że nie byłam tutaj od samego początku... ;/ Ale nie ma co powiedzieć, bo epilog- MISTRZOSTWO. :)) Nie spodziewałabym takie obrotu spraw... A co do Andreasa, to nie mam słów. >.<
OdpowiedzUsuńEgoista jeden... No cóż, strasznie mi szkoda, że to już koniec... ;c
No i oczywiście Wszystkiego Najlepszego! Stoooo lat! ;*
Buziaki. ;*
Dziękuję bardzo :*
UsuńJa sobie zdaję sprawę, że nikt nie lubi epilogów, bo tak nagle kończy się pewna historia, która miała trwać wiecznie.
Chyba nikt się nie spodziewał, że ta historia tak się skończy. Cieszy mnie to, bo świadczy to o tym, że historia ta była jedyna w swoim rodzaju. I się nie martw. Ja kończę tylko z tym opowiadaniem, a nie z pisaniem.
Buziaki :*
Nieee ;(( Gdy zobaczyłam napis EPILOG to się załamałam. No, ale nic nie może wiecznie trwać. Madziu rozdział fantastyczny jak całe to opowiadanie. ;) Mówię/piszę to po raz już sama nie wiem który, ale taka jest prawda. Cieszę się, że piszesz kolejne blogi na pewno będę wpadać i czytać. Szkoda, że tu nie było happy endu.
OdpowiedzUsuńAle może to i dobrze to przyczyniło się do tego, że ten blog jest inny niż wszystkie.
Z okazji Twoich urodzin życzę Ci dużo zdrowia, szcześcia, miłości, kasy.
Dobrze zdanej matury, najprzystojniejszego męża, gromadkę dzieci. I wszytkiego czego tylko chcesz :**
Pozdrawiam :)
Olga
Jejku. Mam nadzieję, że załamanie Ci już przeszło ;)
UsuńKochana moja, gdyby nie to, że jesteś z drugiego końca Polski, to bym cię przytuliła, ale mam troszkę za daleko, to się powstrzymam ;p
Ja wcale nie żałuję, że tutaj nie było happy endu. Gdyby tutaj był happy end, to całe opowiadanie byłoby przesłodzone, nierealne i zwyczajnie nudne.
Dziękuję Ci bardzo za życzenia, chyba wiem kto się kryje pod tym 'najprzystojniejszego męża' xD Za gromadkę dzieci podziękuję chyba po wczorajszym, będę hodowała koty, dzieci mi nie potrzeba ;p
Buziaki :*
Ja Cię wielbię, kocham i chwała Ci na wieki xD No zaskoczyłaś mnie tym epilogiem. Bardzo podobał mi się twój blog. Szczerze to muszę przyznać, że chyba najlepszy blog jaki czytałam o Wellingerze i Geigerze . Szkoda mi Anny. Ale wcale nie dlatego, że Andi ją zostawił, tylko przez to, że ma taką wredną matkę -,- Głupia baba! Mogłaby wybaczyć swojej jedynej córce. Chociaż co tu wybaczać? To ta matka powinna Anie przeprosić! Nie dość że ta straciła przyjaciółkę, to ta jej zarzucała, że nie tak wychowywała No to po prostu śmieszne. Ania sama na siebie była zdana, bez ojca, rodzeństwa, chłopaka... Nikogo nie miała . I widać jak skończyła... Bardzo dobrze, że tą matkę zamknęli! I mogli też od razu tego Alexa zgarnąć! Szkoda mi na koniec Karla, bo to dobry chłopak jest ;) Wszystkie Twoje rozdziały były mega, wybacz, że nie komentowałam, ale będę nadrabiać na Twoich innych blogach. Aha, i skoro już tu coś pisze, to napiszę, że bardzo podoba mi się Twój blog o Prevcu, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Bo to pewnie będzie tak samo wspaniałe jak to opowiadanie. Tak, jestem Twoją fanką xD ♥
OdpowiedzUsuńNo to ten, na koniec, wszystkiego najlepszego, dużo weny, komentarzy pod rozdziałami, żebyś przynajmniej jeszcze ze 100 blogów napisała i żeby coraz więcej osób doceniało Twoją twórczość. I ten no...Zdrowia, szczęścia, pomarańczy, niech Ci Miczi nago tańczy ;*
Jejku. Dziękuję bardzo. Mam fankę? Hm. Jest mi niezmiernie miło, ale chyba nie zasłużyłam sobie na to. Autografów rozsyłać nie będę ;p Wybaczcie xD
UsuńI kurde. Po tym ostatnim zdaniu nie wiem co napisać, bo ja mam nagiego Michiego przed oczami. (to się wytnie)...
Cieszę się, że skomentowałaś, ale mogłaś się podpisać, bo w sumie to nie wiem z kim mam przyjemność. W każdym bądź razie dziękuję bardzo i jest mi niezmiernie miło, że opowiadanie o Peterku (który wciąż czatuje na promocje bananów i nie chce współpracować ze mną) Ci się podoba :D
Pozdrawiam cieplutko :*
Jak zobaczyłam to okropne słowo EPILOG to stwierdziłam, że musiałam ominąć jakich rozdział, ale nie ... niestety. No cóż, do końca nie wierzyłam w zmianę Wellingera w stosunku do Anny, ale mimo to obcięłabym mu co nie co -,- Podziwiam ją że mimo wszystko mu wybaczyła, chociaż ... może to i lepiej. No i Karl. Biedny Karl. Zawsze ten dobry, służący dobrą radą. No i został ze złamanym serduszkiem, chociaż w sumie od początku miał nieźle pod górkę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam to opowiadanie. Ba! W ogóle lubię twój styl pisania, dlatego obojętnie o kim i co piszesz, i tak zawsze lubię wpadać i czytać :) Dlatego szkoda że ta historia doczekała się swojego końca, ale są jeszcze inne ... tak dla pocieszenia :)
I co najważniejsze ... Wszystkiego Najlepszego! :*
Jejku. Dziękuję bardzo. Czytam po raz któryś te komentarze, ale nadal nie wiem jak mam na niektóre odpowiedzieć. I tak. Karl jest biedny. Ale niestety w życiu tak bywa, że świetny facet nie jest zauważany przez dziewczynę, bo ona woli takie skurwiela jak Wellinger.
UsuńCieszę się, że ktoś lubi mój styl pisania, z którego tak szczerze mówiąc nie jestem zadowolona.
Ja się cieszę, że ta historia się skończyła, bo mogę się skupić na dwóch pozostałych blogach. Mam nadzieję, że moje inne opowiadania również przypadną Ci do gustu :)
Pozdrawiam :*
Jestem pod wrażeniem, nie spodziewałam się takiego zakończenia i jak na razie jest to jeden z najlepszych blogów jakie przeczytałam. Będę śledzić kolejne.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze na obu swoich 18stkach, mam nadzieje, że chata ogarnięta :*
Arkona
Chata ogarnięta (i przed i po) xD
UsuńHm z tym jednym z najlepszych blogów jakie przeczytałaś, to ktoś tu nieźle przesadził ;p Ale ja nie marudzę. ;p
Ja chyba mam to do siebie, że zaskakuję ludzi. Cieszę się że ci się podobało.
Pozdrawiam :*
Jestem zaskoczona. Tak szybko koniec? :< Mogłaś to jeszcze pociągnąć, poświęcić trochę więcej tym wszystkim opisanym w epilogu zdarzeniom...
OdpowiedzUsuńNiemniej - urzekły mnie te opisy, które tu zawarłaś. Trafiają w serce. Szczególnie ten fragment o bezdomnych. Najłatwiej jest powiedzieć o takim "pijak", "ćpun", a nikt nie zastanowi się nad tym co zmusiło go do zamieszkania na ulicy. No ale odbiegam od tematu...
Cóż. Alex osiągnął swój cel. Anna stoczyła się na dno, jej matka siedzi za kratkami. Kiedy zaczynałam czytać to opowiadanie, nigdy nie pomyślałabym, że to może się tak tragicznie skończyć...
Polubiłam Twój styl pisania, a więc teraz czekam na nowość na Hayboecku :)
A tak kończąc komentarz:
Wszystkiego najlepszego, zdrowia, bo to najważniejsze i żeby wena Cię nie opuszczała!^^ No i powodzenia w dorosłym życiu! :*
Masz rację, mogłam pociągnąć to jeszcze troszkę. Mogłam. Ale czy wtedy epilog wywarł by takie wrażenie na czytelniku? Mi osobiście się zdaje, że nie. I cieszę się, że moje opisy wam się podobają. Staram się w moich opowiadaniach zawierać moje własne przemyślenia, otworzyć niektórym oczy. Nie wszystko jest takim, jak nam się wydaje..
UsuńI dziękuję Ci bardzo za życzenia. :*
Pozdrawiam :*
Ach, a więc sto lat, wszystkiego co najlepsze, abyś dalej pisała dla nas takie świetne opowiadania, no dużo Michiego, a! i mam nadzieję, że osiemnastka była nie tak zła jak pisałaś, hmm?<3
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj w szkole, ale dopiero teraz mam czas, żeby skomentować. Ja już nie będę tutaj ryczała, że to epilog, bo już od jakiegoś czasu to zapowiadałaś, a więc :
A jednak, wszystko prędzej czy później musiało wyjść na jaw, a ja miałam zawsze cichą nadzieję, że Andreas się ogarnie i nie będzie chodziło tylko o ten głupi zakład, ale przeliczyłam się ... Nie doszło do ślubu - no to to jeszcze jest normalne, ale że matka Anny została zamknięta?! I to za jakieś przekręty? ;o Tym mnie zaskoczyłaś, nie powiem. Jejku, szkoda mi Anny, bardzo, bardzo, bardzo. Przez jedną rzecz, znalazła się na dnie. I jeszcze biedny Karl, został sam. A ten list był po prostu ... IDEALNY!<3 Jak go czytałam, to mało brakło, a doprowadziłabyś mnie do łez, mnie!
Ach, teraz tylko pozostaje mi podziękować Ci za taki piękny blog, który czytałam jako jeden z pierwszych<3 DZIĘKUJĘ i czekam na rozdziały na inny Twoich opowiadaniach.
Dziękuję za życzenia :* Ale Michiego nigdy za wiele ;p
UsuńI wiesz co, zatkało mnie. Bo ja nie umiem pisać listów. I cieszę cię, że te kilkanaście słów, które było w nim zawartych zrobiło na tobie takie wrażenie.
I to ja powinnam dziękować :* Bo bez was bym tego nie skończyła.
Buziaki :*
Kochana staruszko, życzę Ci przede wszystkim dużo zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze. I żebyś zawsze się uśmiechała, nie traciła nadziei jak Anna powyżej (o tym za chwilę :D), żebyś z każdych problemów wychodziła bez szwanku, żeby nie brakowało Ci wokół ukochanej rodziny i wspaniałych przyjaciół, żebyś nigdy nie traciła weny i napisała jeszcze wiele tak pięknych historii, żeby Ci się wiodło w życiu prywatnym i na polu miłosnym ^^ I wiele innych rzeczy, o których skrycie marzysz.
OdpowiedzUsuńJestem smutna. Bardzo smutna. Wchodzę na aska, otwieram zakładkę "Pytania". Tam wydnieje link do tego opowiadania. Wchodzę tu, niczego nie świadoma i czytam to okropne słowo EPILOG. Na chwilę wstrzymuję oddech. Z ogromnymi wyrzutami sumienia i niemałym wstydem szybko przeciągam stronę na dół i klikam "Starszy post". Przelatuję wzrokiem poprzedni rozdział. Myślę przez chwilę...ale przecież nie, nic nie ominęłam, czytałam ten rozdział jeszcze niedawno, wczuwałam się, skomentowałam go. W czym w takim razie tkwi problem? Mam dziwne wrażenie, jakbym coś ominęła, o czymś zapomniała. Czytam ten durny epilog i nie mogę uwierzyć w to, co napisałaś. Wszystko jest takie oczywiste, a jednocześnie niewyjaśnione. W Twoich słowach kryje się tajemnica. Tym epilogiem postawiłaś mi wiele pytań, na które teraz szukam uparcie odpowiedzi.
Matka Anny skazana? Anna jest bezdomna? Anna ćpa, stacza się, nie radzi sobie z problemami? Anna zostawia Andiego? Karl jest jej nabliższy? Jak to wszystko, do cholery, się stało?
Przecież to Alex i Karl chcieli popsuć jej całe życie; przecież Andi został tylko wykorzystany przez tych dwóch do uwiedzenia Anny. Co tu sią wydarzyło? Tak, Wellinger zachował się okropnie, zawierając 'umowę' z Karlem, ale przecież ewidentnie poczuł coś do Anny, to wszystko mogło jeszcze dobrze się skończyć. To Alex miał trafić do więzienia, to Karl miał dostać list od Anny, w którym oznajmiłaby mu, że mu wybacza, to Andreasa miała pocałować w epilogu, miała z nim żyć długo i szczęśliwie... Tak, może to moje głupie wyobrażenie epilogu, ale ten całkowicie zbił mnie z tropu. A może jednak coś ominęłam? Umknął mi jakiś rozdział, w którym wydarzenia zmieniły swój bieg. Wyjaśnij mi wszystko, bo wciąż mam mętlik w głowie i nie mogę pogodzić się z tym, co zaszło; nie mogę zrozumieć, jakim cudem to Wellinger okazał się tym najgorszym, a cudownem Karlowi zostały odpuszczone wszystkie grzechy? I co z Alexem? Wydaje się, jakby jemu i Geigerowi wszystko uszło płazem. Co za ironia losu. A może to moje przeoczenie? Może moja ogromna sympatia do Welliego zaślepiła umiejętność trzeźwego i obiektywnego myślenia? Może tak usilnie próbowałam go idealizować, może tak bardzo chciałam połączyć go z Anną, że z Karla - tego biednego, wykorzystanego, wrażliwego chłoptasia zrobiłam jakiegoś okrutnika? Wiem, że tak w istocie było, ale musisz mi wybaczyć.
Ja w każdym razie wybaczam Ci, że rozstajesz się z tym opowiadaniem. Chociaż nie mogę się z tym pogodzić.
Już? Koniec? Tak szybko, tak nagle, tak gwałtownie?
Nie mogę pogodzić się z tym, że już nigdy więcej nie ujrzę na asku tego pięknego linku, tych kilku słów...'done with the wind"...zawsze lubiłam tę nazwę. Brzmi tak lekko, tak obiecująco...
Dziękuję Ci za to, co stworzyłaś. Twórz dalej i wciąż mnie informuj.
P.S. Gdzie mogę się z Tobą kontaktować w sprawie mojeo bloga? Może na Prevcu? Albo na na--zawsze? Daj mi znać, o nie chcę tracić kontaktu.
z bólem serca pozdrawiam,
CARO
♥
Jejku. Jaki długi komentarz. Zatkało mnie aż.
UsuńPo pierwsze dziękuję bardzo za życzenia urodzinowe. To bardzo miłe :*
Pisząc ten epilog byłam świadoma, że nie wszystkim się on spodoba. Że los jaki zaplanowałam bohaterom może wam nie przypaść do gustu. Dobrze zauważyłaś. Ten epilog jest jednym wielkim niedopowiedzeniem. Nie wiemy tak naprawdę co się stało, nie wiemy też co się stanie. To jak się dalej ta historia potoczy zależy od każdego z was.
Wiem, że wcale Ci się nie podoba to, że Andi jednak nie okazał się ideałem. Dlaczego tak się zakochał? Dawno nie było nic pisane z jego perspektywy i nie wiemy co się działo w jego psychice. Zaczynał coś czuć do Anny, ale czy to naprawdę mogłaby być miłość? Mu od początku zależało na jednym. Wykorzystał on tylko sytuację.
Pytasz czemu Karl i Alex zostali bezkarni? Przecież zniszczyli jej życie, przecież oni byli tymi złymi. Otóż nie. O ironio losu. Oni są po tej dobrej stronie mocy. Tak nam się tylko wydawało, bo relacja Anny była subiektywna, z jej punktu widzenia. Była ona nieświadoma tego co ma na sumieniu jej matka. Ja szanuję to, że może wam się to zakończenie nie podobać. Naprawdę. I przykro mi, że nie rozwieję wszystkich twoich wątpliwości. Musisz sama do tego dojść. Dalsze życie Anny potoczy się tak jak sobie to wymyślisz. ;)
Dziękuję bardzo za wszystko, za czytanie i zostawianie inspirujących komentarzy :*
Jeśli chodzi o informowanie, to albo na gg (3813017), albo na którymś z blogów, jak ci wygodniej ;)
Oczywiście nie chodziło mi o to, że nie podoba mi się epilog. Źle mnie zrozumiałaś. Epilog jest bardzo fajny i bardzo ładnie napisany, tylko nie podoba mi się ogólnie treść...w sensie to, jak historia Anny się kończy. Bardzo mi jej szkoda.
UsuńP.S. To była sama przyjemność dla mnie - czytać to opowiadanie :))
Jeśli mi się uda, będę cię informowała na blogach, ale jeśli pozwolisz, niekiedy posłużę się też GG.
:*
moja kochana, wszystkiego co najlepsze i spełnienia najskrytszych marzeń :* witaj w dorosłości :)
OdpowiedzUsuńcały rozdział, dobra epilog, czytałam z taką miną: :O
szkoda, że tak szybko skończyłaś tą historię :( mam nadzieję, że szybko wystartujesz z nową :)
z tym epilogiem odwaliłaś kawał dobrej roboty, i za to Cię kocham :*
pozdrawiam gorąco, ściskam mocno i życzę oceanu weny na inne historie, buziaki :*
Dziękuję, dziękuję :*
UsuńCieszę się, że mimo wszystko epilog się podoba. I nie, z nowym opowiadaniem wystartuję, jak skończę z Peterem, a że on czeka na promocję bananów, to nieprędko to będzie. Jak już będzie ze mnie driver, to wystartuję z czymś nowym. Obiecuję. Póki co musi ci wystarczyć Michi i Pero.
Dziękuję za wszystko. Buziaki :*
Kochana, powiem Ci, że mnie cholernie zaskoczyłaś. Ale nie w sensie, że mam zamiar się fochać o to zakończenie, nie, nie... Bo niby oczy mi się ze smutku chwilowo zaszkliły, ale to było bardzo piękne- to była sztuka.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nie każdy umie jakby zmienić bieg rzeki, obrócić akcję tak, żeby nikt się tego nie spodziewał.
Po pierwsze ten sam początek, tak to że mną jest, że jak ktoś zaczyna pisać tak metaforycznie, niedosłownie to odpływam, a po tym tutaj opisie, że życia już nie ma, poczułam, że aż dreszcz mi po plecach przechodzi. Biedna Anna.
Wiesz co? Jak mówiłaś o złym zakończeniu to myślałam zawsze, że ktoś, prawdopodobnie bohaterka tu umrze. Tymczasem było paradoksalnie szczerzej, bardziej życiowo.
Andreas kochanie... W żadnym opowiadaniu tak mnie jeszcze nie zawiodłeś, choć różne rzeczy już wyczyniałeś. Bo widzę, że dziewczyny komentujące przede mną spodziewały się tego, iż chłopak okaże się ostatnią szmatką, przeleci bohaterkę i zostawi. A ja właśnie nie. Tak... Moje podejście do facetów, musi się źle kończyć:p
Ufałam, że się nam zmienił, że chce z nią być i że ten seks to ostatecny dowód miłości. A tu zaliczenie łaski, która nie chciała być jego.
Sorry Welliś, w tym opowiadaniu mimo wszystkich moich, nieskończonych uczuć do twojej osoby- jesteś przegrany.
Karl natomiast pozostał aniołem. I wygląda na to, iż wziął na siebie ciężar winy, której w nim samym było przecież najmniej.
Kurde... Czy dla śledztwa w sprawie oszust finansowych trzeba było poranić tyłu ludzi, tyle serc. Idealnie pokazałeś głupotę systemów, które rządzą tym światem.
Ostatnie słowa listu... To wyglądało na pożegnanie, moment przed próbą odebrania sobie życia. No ale ta zalosniejsza, romantyczna część mnie przekona mój mały móżdzek, że będzie inaczej. Że na tą dziewczynę, gdzieś jeszcze czeka jakaś drobinka szczęścia, ciepła i domu...
Dziękuję Ci za to opowiadanie, za wszystkie emocje i wzruszenia.
I za bokserki, które wcale się nie kończą.
Ejjj, Michi jeszcze nie ma wyznaczonego swojego koloru^^
Buziaki Kochana:*
I jeszcze raz cudownego, dorosłego życia<3
Kochanie ty moje. Czytałam ten komentarz tyle razy, a nadal nie wiem co mogę powiedzieć, Ja cię po prostu kocham. I nic więcej z siebie nie wyduszę, bo zaraz się poryczę.
UsuńDziękuję za wszystko, za te życzenia, za wszystkie twoje komentarze, za twoje blogi (mam zaległości, ale nadrobię) i za to, że jesteś.
Buziaki :*
A Michi będzie chodził bez bokserek ;p
Po pierwsze to spóźnione wszystkiego najlepszego ;* dużo szczęścia w dorosłym życiu! :D ;*
OdpowiedzUsuńWeszłam sobie na luzie i tak patrzę, że to już epilog...Zaraz, jak to epilog? Już, tak szybko? Ech wszystko, co dobre szybko się kończy!
Andi...Jakbym go dorwała w swoje łapska to nie wiem, co bym mu zrobiła. Z jednej strony łudziłam się, że zmienił swoje zachowanie i przestał być takim dupkiem, a z drugiej cały czas miałam pewne podejrzenia i jak się okazało słuszne...Zachował się jak idiota. Dostał to, co chciał i amen, dziękuję. Wrrr!
Jednak Anna niczego nie żałuje...Postanowiła żyć dalej mimo wszytko, nie poddała się...
Zaskoczyłaś mnie sytuacją na ślubie. Jednak mama dziewczyny miała coś na sumieniu. I tak to się skończyło.
Karl wydaje się być takim aniołem stróżem Anny. Przynajmniej on okazał się być facetem, na którego zawsze można liczyć.
Zakończyłaś tak w sumie nieświadomie. Wierzę w nią, że ułoży sobie życie na nowo ;)
Żałuję, że to koniec i że w sumie późno tutaj dotarłam. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, dlatego pisz dla nas jak najwięcej ;)
Buziaki, kochana ;*
I ja znowu nie wiem co napisać. Nie ma takich słów, które mogą wyrazić co ja czuję czytając te komentarze.
UsuńWiem, że zrobiłam z Andiego gnojka, ale tak musiało być.
I to opowiadanie celowo skończyłam w ten sposób. Nie wiemy co się stanie dalej. To zależy od was. Daję wam wolną rękę. Ja zostaję z Anną w tym momencie, gdy ona idzie po zamarzniętej rzece. A gdzie wy ją zaprowadzicie? To zależy tylko od was.
Kurcze. Nie wierzę, że komuś może się podobać mój styl pisania. Dziękuję bardzo.
Pozdrawiam :*
Nie spodziewałam się takiego smutnego zakończenia tego świetnego opowiadania :( Zaskoczyłaś mnie tym wszystkim co się wydarzyło.
OdpowiedzUsuńSmutne jest to jak skończyła Anna, przez swoją matkę, która powinna chronić ją przed światem a nie wystawiać ją na krzywdę, cierpienie i ten Andreas ;/ Jak on mógł?! FACET TO ŚWINIA oprócz Karla ;) Kochaniutki Karl. Zawsze pomoże. <3
Po raz "enty" napiszę, że piszesz świetnie i kocham twoją twórczość!
Ściskam Cię gorąco :*
Wiesz, że ja cię kocham. I wiem, że chciałaś ode mnie wyciągnąć jak to się skończy. I jestem z siebie dumna, że ci wtedy nie powiedziałam.
UsuńWiem, że nikt nie lubi smutnych zakończeń. Ja też nie lubię ich, nienawidzę ich pisać bo ryczę jak głupia.
Ale to musiało się tak skończyć i już.
I wiem, że Karl był kochany, co ja piszę, on nadal jest kochany.
I zasługuje na szczęście. Jak każdy, nawet taki Welli. I my też na nie zasługujemy ;p
Buziaki :*
Jeju! Przeczytałam dzisiaj całe Twoje opowiadanie i cały czas modliłam się, by się nie skończyło źle :( Karl taki kochany, mógł Annę wyciągnąć siłą z tego dołka. No cóż, trudno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, gdzie pojawił się prolog, opowiadanie o A. Fannemelu :)
Cześć, ostatnio zostałam nominowana do Liebster Award, i moim zdaniem było nominować 11 innych blogów. Jesteś jedną z osób nominowaną przeze mnie :) Ale co to jest LBA? "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. (...) należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. (..)" Ja postanowiłam się w to bawić,mam nadzieje że i ty się ucieszysz i weźmiesz udział w tej akcji. Pytania i więcej informacji znajdziesz na http://whenweflyfanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń