Alex i Karl wyjechali wieczorem.
Cieszyłam się z tego faktu bardzo, bo na kilka dni znów będzie
panował spokój. Kolejnym powodem do radości był fakt, że
niedługo zdejmą mi gips. Karl ze mną nie rozmawia odkąd wybiegł
wtedy z domu. Nie rozumiem tego chłopaka. Załatwiłam mu tą
randkę. I nawet nie powie jak było. Maja też do mnie nawet nie
zadzwoniła. Normalnie to by zaraz po skończonej randce zadzwoniła,
cała w skowronkach i by mi przez pół godziny nawijała jak było.
Tym razem jednak nic. Zero odzewu. Może randka się nie udała? Nie,
to niemożliwe. Oboje przecież ślinią się na swój widok. Co więc
mogło się nie udać? Wybrałam numer do koleżanki. Odebrała po
trzecim sygnale.
-Cześć. I jak się udała randka?
-zapytałam nie kryjąc rozradowania.
-To ty nic nie wiesz? Nie przyszedł.
Najzwyczajniej w świecie mnie wystawił, rozumiesz? Czekałam na
niego pół godziny i nic. An, czy ze mną jest coś nie tak, czy co?
Ja już nie wiem.- żaliła mi się do słuchawki. Było mi jej
szkoda. Cholera, co ten Geiger wyczynia. Najpierw mnie prosi, bym go
umówiła na randkę, później się nie zjawia. I nawet nic nie
powiedział.
-Skarbie, naprawdę mi przykro. Nie
wiem czemu się nie zjawił. Sam przecież przyszedł do mnie, żebym
cię z nim umówiła. Pewnie mu coś wypadło. -próbowałam go
usprawiedliwić. Kogo ja chcę oszukać. To jasne, że w to nie
wierzę. Stchórzył pewnie i tyle.-Zobaczysz, jeszcze wszystko się
ułoży.-próbowałam podnieść ją na duchu. -Wiesz co, mam pomysł.
To na pewno poprawi ci humor. Wiesz, że we wtorek zdejmują mi
gips.-powiedziałam radośnie.
-Tak, wiem. I co w związku z tym?
-powiedziała przygaszona. Cholera Geiger. Niech cię tylko na oczy
zobaczę a zabiję.
-A to, że w środę wieczorem wyciągam
cię do klubu. -tak, ja naprawdę to powiedziałam.
-Chyba się przesłyszałam. -moja
przyjaciółka zażartowała ze mnie.
-Nie przesłyszałaś się. Idziemy
razem do klubu. W tą środę. -no to się wkopałam. Co zrobić, nie
miałam lepszego pomysłu. Może nie będzie aż tak źle?
Wierzysz w to?
Czas do
środy minął bardzo szybko. W poniedziałek moja przyjaciółka
miała jeszcze trochę zły humor, wywołany przez Karla. Wcale się
jej nie dziwię, w końcu chłopak wystawił ją do wiatru. I cały
czas nie daje żadnego znaku życia. Nich on tylko się tu zjawi, a
już ja mu pokażę kobiecą solidarność, ot co. Nie będzie
bezkarnie wystawiał mojej przyjaciółki do wiatru. Dziś jest już
dużo lepiej, od rana Maja ma świetny humor i mówi tylko o wypadzie
do klubu. A ja? Szczerze, to wcale nie chcę tam iść. Nie lubię
takich miejsc. Wczoraj zdjęli mi gips, z czego się bardzo cieszę,
ale bez przesady. To był zły pomysł. Moja przyjaciółka jest
innego zdania. Już od pierwszej lekcji ciągle mi gada, jak bardzo
się cieszy. Przez nią mumia znów mnie pytała. Jakimś cudem udało
mi się wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Jej okres bycia miłą
w stosunku do mojej osoby się skończył. Teraz znów jest tą samą,
wredną babą, którą ktoś w życiu nieźle zranił. To przykre,
jak bardzo takie doświadczenia zmieniają człowieka. Ofiara zmienia
się w oprawcę. Zraniona owca nagle staje się wilkiem. Może
przesadzam, ale czy aby na pewno? Gdzie się podziała tamta zawsze
uśmiechnięta i miła kobieta, którą znałam kilka lat temu?
Zniknęła gdzieś. Zniknęła, bo ktoś zabił w niej miłość i
zaufanie. Ktoś zabrał jej to, co było najważniejsze. Widzę w jej
oczach smutek. Widzę go, chociaż ona stara się go ukrywać pod
maską obojętności i surowości. I to wszystko przez co? Przez
miłość.
Miłość
niszczy. Ona nie buduje. Ona rani, spala wszystko, pozostaje tylko
popiół. Martwe szczątki, które są tylko cieniem tego, co było
wcześniej.
Odetchnęłam
z ulgą, gdy tylko usłyszałam dzwonek, kończący moją ostatnią
lekcję. Razem z Mają czekałyśmy pod szkołą na mamę, która
miała nas odebrać. Po kilku minutach zajechał na szkolny parking
fioletowy Ford mojej mamy. Wsiadłyśmy z Mają szybko do auta i w
ciszy jechałyśmy do domu. Mama nie była do końca zadowolona z
faktu, że wybieramy się w środku tygodnia do klubu i że zawalimy
dzień szkoły. Nic jednak nie mówiła, wiedziała, że i tak zrobię
co będę chciała. Taka właśnie byłam. Nie wiem po kim miałam
charakterek, ale jak na coś się uwzięłam, to nie było zmiłuj.
Dobrze, że naprawdę rzadko zdarzały mi się takie sytuacje.
Po
kilkunastu minutach byłyśmy w domu. Włączyłam głośno muzykę w
mieszkaniu i razem z Mają zaczęłyśmy przygotowywać się do
imprezy. Dzięki Bogu, mamy nie było, więc nikt nie marudził na
zbyt głośno grającą muzykę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie,
że nie mam co na siebie włożyć.
-Maja.
-zwróciłam się do mojej przyjaciółki, która robiła nam po
drinku. Przecież trzeba się odstresować przed imprezą? Spojrzała
na mnie pytająco.- Nie mam co na siebie ubrać.-zaśmiała się na
moje słowa. Podeszła do swojego plecaka i wyciągnęła z niego
reklamówkę.
-Masz.
-rzuciła we mnie ową reklamówką. -Skąd ja wiedziałam, że
będziesz miała taki problem.
Zajrzałam
do reklamówki i
wytrzeszczyłam oczy.
-Nie
założę tego.-zapiszczałam. Byłam poirytowana i wzburzona. No do
cholery, zgodziłam się iść do klubu, ale to nie znaczy, że mam
się ubierać jak jakaś tania lafirynda.
-Założysz,
założysz. To tylko top-zaśmiała się. Dobrze powiedziane. Tylko
top. Szkoda tylko, że taki krótki i odsłaniający tak wiele. -No
nie patrz tak na mnie, tylko się przebieraj. No już.-powiedziała
przyglądając mi się uważnie. Niechętnie ściągnęłam bluzkę i
chciałam założyć top na stanik.- Stanik ci nie będzie
potrzebny.-rzuciła nieźle rozbawiona. Przełknęłam głośno
ślinę. Ściągnęłam i stanik. Nie czułam się skrępowana
obecnością przyjaciółki, w końcu była dla mnie jak siostra.
Bardziej krępowała mnie myśl, że mam się w tym czymś pokazać
ludziom. Wciągnęłam na siebie ową część garderoby, na co Maja
szeroko się uśmiechnęła.-Wiedziałam, że będzie idealny. Zaraz
znajdę ci pasującą spódnicę, no i jeszcze gdzieś muszę znaleźć
tą twoją kurteczkę z dżinsu. Patrzyłam
jak moja przyjaciółka znika na schodach i upiłam spory łyk
drinka. Nie wyjdę z tego domu trzeźwa w takim stroju. Usłyszałam
dzwonek do drzwi. Kto to może być? Mama w pracy, a nikt inny nie
przychodzi mi do głowy.
*****
Wcale
nie uśmiechał mi się pomysł Alexa. Nie wiem co ten facet znów
kombinuje. Cholerny gliniarz, nie dość, że w swoją pracę wciąga
Karla, to jeszcze i mnie. Znając życie, to każe mi się mizdrzyć
to jakiegoś paszteta. Ile bym dał, żebym mógł się sprzeciwić i
go po prostu olać. Niestety to on tutaj rozdaje karty, nie ja.
Dobrze wiem, że jedno jego słowo i moja kariera byłaby skończona.
Karl też to wie. Ale on jest słaby, on już się łamie. Biedactwo.
On chyba się zakochał w tej dziewczynie. To mu złamie serce. Czy
jest mi z tym źle, że mam przelecieć dziewczynę, w której kocha
się mój kumpel? Nie. Ani trochę. Skoro on nie mógł się tym
zająć, to ja muszę. I jeszcze to jego gadanie „jak ją zranisz,
to cię zabiję”. Jasne. Będziesz musiał zabić mnie, Alexa i
siebie. Biedny, naiwny Karl. On chyba jeszcze wierzy, że ta historia
może skończyć się happy endem. Nagle wybucham niepohamowanym
śmiechem. Nie obchodzi mnie fakt, że ludzie wokół patrzą się na
mnie jak na wariata. Nie obchodzi mnie ich opinia. Odkąd stałem się
osobą publiczną to, no cóż, nie przejmuję się opinią innych.
Jestem na szczycie, korzystam z życia ile wlezie. Kto wie, czy to
kiedyś się nie skończy. Czuję wibracje mojego telefonu w
kieszeni. MMS od Karla. Przysłał mi zdjęcia mojej niczego jeszcze
nieświadomej ofiary. Otwieram wiadomość i nie mogę się pozbyć
tego głupiego uśmiechu z mojej twarzy. No, no ruda, znowu się
spotkamy. To chyba przeznaczenie.
Wpatruję
się jeszcze przez jakiś czas w zdjęcie rudowłosej, zrobione było
z ukrycia. Karl-przyczajony tygrys. Widać na nim, że jest
szczęśliwa, zajada się lodami. I tak nie pójdzie w
cycki. Widzę, że jej oczy
błyszczą. Jest szczęśliwa. Jaka szkoda, że już niedługo cały
jej świat legnie w gruzach. Ale co ja się tym będę przejmować.
Nie moja sprawa. Ja robię
tylko to, co karzą. Ja tu
jestem tylko pionkiem. Nie zależy mi. Chcą zniszczyć jej życie
proszę bardzo. Ja chcę tylko udowodnić jej, że jednak będzie
moja. Że skończy tak samo jak wszystkie inne. W moim łóżku. I
będzie jej cholernie dobrze. I rano nawet sobie pomyśli, że ją
kocham.
Kobiety
to jednak naiwne istoty. Bardzo naiwne..
-Geiger,
to kiedy zaczynamy?-rzuciłem do słuchawki nie kryjąc
podekscytowania w głosie, gdy tylko mój kolega odebrał.
-Już
niedługo.-odparł tajemniczo.- Zadzwonię do ciebie i podam ci
wszystkie szczegóły. -rzucił tylko i się rozłączył. Tak się
nie robi Geiger. Mamusia cię nie wychowała? No tak, zapomniałem.
Nie zdążyła. Przecież ona nie żyje. To był wypadek. Biedny,
naiwny Karl.
*****
Otworzyłam
drzwi i zamarłam. Przede mną stał Karl, a obok niego był on.
Szczerzył się do mnie, na co uświadomiłam sobie, w co jestem
ubrana. Zasłoniłam mój dekolt rękoma i patrzyłam wyczekująco na
moich 'gości'. Staliśmy tak w drzwiach, mierząc się wzrokiem, gdy
nagle wróciła Maja. -W tym będziesz wyglądać bombowo.- szła
ubrana w króciutką, czarną sukienkę, która prawdę mówiąc,
więcej odsłaniała niż zasłaniała, a w ręku miała moją
spódnicę z eko-skóry i krótką, dżinsową kurteczkę. Wszystko
byłoby okej, gdyby nie czarne, koronkowe stringi, które również
przyniosła. Spiorunowałam ją wzrokiem. Wolałabym, żeby ta część
garderoby, pozostała w mojej szufladzie z bielizną i nie oglądała
nigdy światła dziennego. Co więcej. Żeby tych dwóch osobników
płci męskiej nie musiało oglądać tych części mojej garderoby.
Spłonęłam rumieńcem.
-Wybieracie
się gdzieś? -odezwał się nieźle skołowany Karl. Patrzył on
cały czas na Maję.
-Do
klubu.-powiedziała moja przyjaciółka. Odniosłam wrażenie, jakby
chciała rzucić mu wyzwanie. Pokazać, że nie on, to inny. Olałam
moich gości, wzięłam od przyjaciółki mój strój na dzisiejszy
wieczór i zniknęłam w łazience. Upokorzenia na dziś już
wystarczy. Szybko przebrałam się w to, co przygotowała mi Maja.
Później ją opieprzę za te stringi. Oj oberwie jej się. Gdy już
byłam ubrana i stwierdziłam, że wyglądam całkiem okej, nadszedł
czas na zrobienie makijażu. Nałożyłam na twarz podkład,
przypudrowałam się ładnie, żeby się nie świeciło i zrobiłam
sobie czarne kreski eyelinerem. Usta przejechałam czerwoną szminką
i już byłam prawie gotowa. Pozostawało jeszcze skropić się
perfumami i lekko podkręcić lokówką włosy. Gdy po kilku minutach
wyszłam z łazienki zobaczyłam siedzącego na kanapie Andreasa.
Gapił się bezczelnie na mnie z prostackim
uśmieszkiem. Miałam najzwyczajniej w świecie ochotę mu przywalić
w tą jego, jakże uroczą buźkę. Zignorowałam go i poszłam do
mojego pokoju szukać butów, co nie było dobrym pomysłem, bo
trafiłam na całujących się Karla i Maję. Zawstydzona zabrałam
tylko moje czarne lity i zostawiłam gołąbeczki razem, mówiąc
tylko, że daję jej dwadzieścia minut. Zeszłam na dół, założyłam
buty, dopiłam duszkiem mojego drinka i popatrzyłam wyzywająco na
Wellingera.
-Twój
przyjaciel właśnie przepadł. -zaśmiałam się głupio. Popatrzył
na mnie przenikliwie. Zbliżył się do mnie i położył dłoń na
moim policzku. Zaczął mnie nią po nim gładzić, patrząc cały
czas w moje oczy. Były takie błękitne. Magiczne wręcz. Po prostu
piękne. Czułam, że się w nich zatapiam. Pokręciłam tylko
przecząco głową. Odsunęłam się od niego, na co on spojrzał na
mnie pytająco. Zaśmiałam się. Nie będę twoją kolejną
zdobyczą. Odwróciłam się do niego plecami i poszłam zrobić
sobie kolejnego drinka.
*****
W
klubie było tłoczno. Nie lubiłam takich miejsc. Wokoło rozchodził
się odór alkoholu i wymieszanych ze sobą najróżniejszych perfum.
Było zdecydowanie za ciasno,
muzyka była za głośna, a w mojej krwi zdecydowanie za mało
alkoholu krążyło.
-Skocz
mi po drinka.- rzuciłam do niego. Skoro mam już spędzać ten
wieczór w jego towarzystwie, to chociaż będę się dobrze bawić.
Zniknął, gdy tylko usłyszał moje słowa. Zaczęłam tańczyć w
rytm muzyki. Nie przejmowałam się ludźmi, którzy mnie otaczali.
Wyobrażałam sobie, że ich wszystkich tu nie ma. Byłam tylko ja.
Ja i muzyka. Moją 'samotność' jednak przerwał on. Zjawił się z
dwoma drinkami i tym samym zawadiackim uśmiechem na twarzy.
-Tęskniłaś?
-zapytał i potrząsnął znacząco brwiami. Zaśmiałam się tylko i
zabrałam od niego drinka, którego szybko opróżniłam. Patrzył na
mnie zaskoczony. Zupełnie nieświadomie ułatwiałam mu zadanie.
Oddałam mu szklankę i zaczęłam znów tańczyć. Moje ciało
poruszało się w rytm muzyki, a on mi się tylko przyglądał.
Odstawił szklanki i dołączył do mnie. Nasze ciała poruszały się
w jednym rytmie. Piosenka jednak się skończyła i zaczęła się
nowa. Spokojniejsza. Nadająca się bardziej do tańczenia
przytulanych. Zanim się zorientowałam, on już objął mnie w pasie
i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. Przez wypity alkohol
zaczęło mi się kręcić w głowie. Poczułam nagle, że jego
dłonie wędrują na mój tyłek. Poprawiłam je z powrotem na
właściwą pozycję. Zaskoczyła go moja reakcja.
-Zgrywamy
niedostępną, tak? -szepnął mi do ucha. Był bardzo blisko.
Doskonale czułam jego perfumy, które tak bardzo mnie pociągały.
Nagle jego usta znalazły się na moich. A świat zawirował.
______________________________________________________________
Wybaczcie mi za ten rozdział.
Jest okropnie. I wiecie co. Potrzebuję przerwy.
Nie wiem kiedy będzie nowy. Muszę odpocząć. Wiem, mam teraz ferie, ale potrzebuję odpoczynku.
Muszę wszystko sobie poukładać.
Tak więc nie wiem, kiedy kolejny.
No i jest jeszcze taka sprawa.
Jeśli ktoś chce być informowany, lub chce mnie po prostu poznać,
to możecie do mnie napisać gg: 3813017
Pozdrawiam was gorąco :*
CZYTAM= KOMENTUJĘ