poniedziałek, 13 stycznia 2014

8. "Jest cudownie"

 
Czułam jak alkohol rozgrzewa mnie od środka, na kilka chwil sprawił, że zapomniałam o tym wszystkim. Tylko kilka chwil, ale jakich pięknych. Później z mają wpałaszowałyśmy popcorn i całe pudełko lodów czekoladowych. Nie wiadomo kiedy czerwony trunek, przez większość nazywany winem, się skończył. Objedzone i szczęśliwe obejrzałyśmy jeszcze „Forest Gump” i zasnęłyśmy wykończone na kanapie. Przez taki krótki czas byłam szczęśliwa. Śniłam sobie, że latam. Nie tak jak ptak. Nie. To było piękniejsze. Latałam na moim białym pegazie. Leciałam nad szczytami górskimi i rozkoszowałam się przepięknymi widokami. Choć przez chwilę czułam się wolna. Czułam, że mogę wszystko. Czułam, że żyję. I nagle trach. Wszystko pękło niczym bańka mydlana. Ktoś mnie obudził. Poprawka. Nie ktoś, tylko mama. I wcale nie była w siódmym niebie. W ręce trzymała butelkę po winie, a jej mina nie wróżyła nic dobrego.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to ma znaczyć młoda panno?- zapytała siląc się na spokój. Dobrze wiedziałam, że gdyby nie obecność Mai, zareagowałaby gwałtowniej.
-Jak to co? Myśli, że już wszystko jej wolno, ot co. Taki wiek. Skończy osiemnaście lat i od razu w piórka obrasta!-nie wiadomo skąd pojawił się Alex. Czemu wcale nie dziwi mnie jego zachowanie? Czy on sobie myśli, że może mi ojcować? Już nawet miałam zaakceptować ich związek a on naprawdę musi wszystko psuć?
-Oszczędź sobie.-powiedziałam znudzona. -Nie jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz. I wiesz co? Nienawidzę cię. -wpatrywał się we mnie, a jego oczy zrobiły się nagle większe. Był nieźle zaskoczony moją reakcją. Żadnych krzyków, żadnego płaczu. Jedno dosadne „nienawidzę cię” zrobiło na nim większe wrażenie, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
-Masz szlaban młoda panno.- mama zareagowała klasyczną zagrywką. Jakby mnie to mogło coś obchodzić. Z domu przecież nie wyjdę nigdzie,no bo gdzie z nogą w gipsie mam się szlajać? No bez przesady.
-Może ja już lepiej pójdę. -odezwała się w końcu Maja. Całkowicie o niej zapomniałam. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco i odprowadziłam wzrokiem do drzwi.-Dobranoc państwu.- wyszeptała cicho. Jej wzrok zawiesił się na kilka sekund gdzieś w przestrzeni. Najprawdopodobniej na Karlu, bo jej kąciki ust drgnęły lekko do góry. Chociaż go nie widziałam, to dam sobie rękę uciąć, że znowu uśmiecha się do niej w ten sposób. Maja wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
-Żeby mi to było ostatni raz.-wzięła się za sprzątanie małego bałaganu, który po nas pozostał.- Alex i Karl po kolacji wyjeżdżają. -odetchnęłam z ulgą. Chociaż będę miała spokój. Podniosłam kulę z podłogi i próbowałam wstać. Lekko zakręciło mi się w głowie. Wstałam i wspierając się na kuli poczłapałam w stronę schodów.
-A ty gdzie się wybierasz? -zapytał Alex cały czas jakby zamyślony. Chyba nie przejął się moimi słowami? Nie. To na pewno nie to.
-Do siebie. Nie mam ochoty dłużej tu siedzieć. Tłoczno się zrobiło. -po drodze spotkałam spojrzenie Karla. Patrzył na mnie przepraszająco? Okej. Teraz to już mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nie ogarniam tego chłopaka. Pomału, stopień po stopniu, dotarłam w końcu do mojego pokoju. Weszłam do środka i zapaliłam światło. Westchnęłam tylko, patrząc po raz kolejny, na te same zdjęcia wiszące na ścianach. Było ich mnóstwo. Zdjęcia z dzieciństwa, pierwsza jazda na koniu, pierwszy dzień w szkole. Wszystkie moje życiowe sukcesy, jak i porażki umieszczone na papierze. Kawałki mojego życia, które zostały zapisane na kliszy i później przeniesione na papier. Mama początkowo nie była zadowolona faktem, że „tapetuję” swój pokój zdjęciami. Natknęłam się na jedno. Jedyne, które było czarno-białe. Jedyne, którego mama tak bardzo unikała. To jedno, jedyne, najcenniejsze dla mnie. Jedyne moje zdjęcie z ojcem. Nie pamiętam go, a to jedyne co mi o nim przypomina. Mama mówi, że odszedł od nas, gdy byłam mała. Że nas zostawił. Zawsze gdy o tym mówiła, widziałam w jej oczach ból. Więc nigdy nie pytałam o więcej. Nie wiem nawet kim był mój ojciec. Gdy byłam młodsza zawsze go sobie wyobrażałam jako pilota. Pilotował ogromne samoloty i latał do najróżniejszych miejsc na całym świecie. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się ani o milimetr. Nie obejrzałam się. Nie powiedziałam „proszę”. Wiedziałam, że i tak wejdzie. Usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi. Po chwili usiadł koło mnie na łóżku i milczał. Doskonale słyszałam jego oddech, taki spokojny, miarowy. Siedzieliśmy tak w ciszy przez dobre kilka minut, aż w końcu ta cisza zaczęła mi ciążyć. Nie odrywając wzroku od zdjęcia, w końcu postanowiłam się odezwać.
-No słucham Geiger, czego chcesz tym razem?- mój głos brzmiał przyjaźnie. O dziwo. Nawet mnie zaskakują zmiany mojego nastroju. I nie. Wcale nie jestem w ciąży, czy coś. Niepokalane poczęcie było tylko raz i wystarczy. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech.
-Chciałem się pożegnać. -mówił bardzo cicho. Spojrzałam na niego. Coś go gryzło.
-Ah tak. Pożegnać się mówisz? A nie przyszedłeś przypadkiem, żeby dowiedzieć się czegoś o Mai? Bo wiesz, wzrok jeszcze mam dobry i widziałam jak się na nią patrzyłeś. -zaśmiałam się. Na jego twarzy momentalnie pojawił się rumieniec. Muszę przyznać, że wyglądał doprawdy uroczo. Jak taki mały, nieśmiały chłopiec. -Więc jak? Przytulić cię na pożegnanie i już cie tu nie ma?- spojrzał na mnie zawstydzony. Wiedziałam. Chodzi mu o Maję. Kurde. Nie rozumiem tego uczucia. Dwoje ludzi tak po prostu ten teges i już? Te całe motylki w brzuchu, ta cała chemia, to niby naprawdę? O matulu, powiedzcie mi jeszcze, że to miłość od pierwszego wejrzenia? Nie. Zaraz. Stop. Miłości nie ma. Co ty Anna? Zapomniałaś już? MIŁOŚĆ NIE ISTNIEJE. Jest tylko seks, pieniądze i przywiązanie. No i czasami bywają też dzieci. Biedne te dzieci. W sumie to ja też jestem takim dzieckiem. Owoc miłości, jak to mówią niektórzy. Owoc? No dobra, to by jeszcze pasowało, ale miłości? No proszę, litości. Po prostu wypadek przy pracy. Tak. I ja też jestem takim wypadkiem przy pracy. Trudno. Trzeba żyć dalej z taką świadomością.
-Masz rację. -przerwał mi moje rozmyślania.-Chyba się zakochałem. -wyszeptał.
-Nie pieprz Geiger. Lecisz na nią i tyle. -zaśmiałam się gorzko. Chłopak popatrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-Ktoś cię kiedyś zranił czy co?- brawo. 10 punktów dla Karla za odwagę. Prychnęłam pod nosem.
-Nie. Ja po prostu nie wierzę w miłość. Nie bierz tego do siebie. Ja nie czekam na księcia z bajki na białym rumaku. No dobra, rumaka biorę, ale bez księcia. -teraz to nawet i on się zaśmiał.
-Kto to jest? -wypalił nagle jak Filip z konopi. Palcem wskazywał na jedno ze zdjęć. Na to jedyne. Wyjątkowe. Przez chwilę patrzyłam na tą małą dziewczynkę, z dwoma warkoczami i wielkim misiem pod pachą, siedzącą na kolanach jasnowłosego mężczyzny, który się uśmiechał do aparatu. Jeśli by nie wziąć pod uwagę zmarszczek mimicznych, które pojawiły się w kącikach jego oczu, to był bardzo przystojny i charyzmatyczny.
-Mój tata. Miałam wtedy podobno trzy lata. Moje trzecie urodziny. Moja pierwsza wizyta u fotografa. Pierwsze i jedyne zdjęcie z moim ojcem.- zamilkłam. On też. Ponownie mogłam słyszeć jego oddech. Byłam wdzięczna, że nie drąży tematu.
-Czy to ten sam miś?-wskazał tym razem na czarnego misia, z miedzianymi oczami, który leżał na najwyższej półce regału.
-Tak. To Alfred.- popatrzył na mnie z niedowierzaniem. -No co, miałam 3 lata, tak? Nie moja wina, że nie wpadłam na nic bardziej kreatywnego. A teraz po tylu latach, nie będę zmieniać mu imienia. -Nie. Alfred to naprawdę urocze imię. Dla misia.- zaśmiał się. Kąciki ust znów lekko uniosły mi się w górę. -Dobra, chyba będę musiał już iść, bo niedługo musimy jechać. -podniósł się z łóżka i pomógł mi wstać. -No to ten, tego. Cześć? -wyciągnął rękę w moją stronę.
-No co ty, serio? -zaśmiałam się i przytuliłam się do niego. -Skoro masz być moim kuzynem, to już musisz się chyba przyzwyczajać, co? W końcu, nie każdemu się trafia taka stuknięta kuzynka.- zażartowałam. Znów się zaśmiał. Po alkoholu wszystko było łatwiejsze. Czy tak nie może być już zawsze.
-Uważaj na siebie, kaleko. -trzepnęłam go lekko w łokieć. -I nie przesadzaj z tym winkiem, okej? Bo później będzie na mnie, że cię rozpijam. -zaśmiałam się. Mogłoby być już tak zawsze. -Trzymaj się. -puścił mnie. Skierował się w stronę wyjścia.
-Ty też jej się podobasz. -wypaliłam, gdy miał już zamknąć drzwi za sobą. Odwrócił się w moją stronę, by zobaczyć, czy sobie z niego nie żartuje. Gdy już upewnił się, że nie w jego oczach pojawiły się takie jakby ogniki a na ustach pojawił się ten wyjątkowy uśmiech.
-Dziękuję. -powiedział tylko tyle i zniknął. Tylko? Może aż tyle. Nie wiem. Nie znam się. Nie jestem dobra w doborze słów, nigdy nie wiedziałam co, gdzie, kiedy powiedzieć. Ale czułam, że te słowa były prosto z serca. Były szczere. A to się ceni.
*****

Kolejne dni wyglądały tak samo. O dziwo pogodziłam się z mamą. Bez Alexa wszystko było łatwiejsze. Było tak jak wcześniej. Tylko ja i ona. Codziennie odwoziła mnie do szkoły i z niej odbierała. Początkowo nie pasował mi ten układ, ale z nogą w gipsie nie było wcale komfortowo się poruszać. A i moje autko urodzinowe gdzieś zniknęło. Podejrzewam, że to Alex je zabrał. Nie pytałam. Wolę nie pytać, bo jeszcze sobie pomyśli, że mi zależy. A wcale tak nie jest. Z mojej prezentacji z historii dostałam piątkę. Mumia jest ostatnio dla mnie zadziwiająco miła. Może coś dobrego ją ostatnio spotkało? No nie wiem, udany seks z rana czy coś? Nie wnikam. Jej życie, jej sprawa. Maja ostatnio chodzi cały czas uśmiechnięta. Nawet zaczęła się malować do szkoły, czego wcześniej nie robiła i nosi obcasy. Można powiedzieć, że role się odwróciły. Teraz wyglądam przy niej jak szara myszka. Nie to, żebym czuła się z tym źle. Zamiast moich ukochanych litów i spódniczek, stawiam na wygodę. Leginsy, luźny t-shirt i trampek na moją zdrową nogę. Brak makijażu wcale nie był taki zły. W takie upały, jakie panowały od kilku dni, makijaż wcale nie był dobrą opcją, bo po kilku minutach wszystko spływało, a efekt był gorszy, niż brak makijażu.
-Przeprowadzamy się, gdy tylko skończy się rok szkolny. -poinformowała mnie mama, pewnego razu przy śniadaniu. Nie kłóciłam się, nie zadławiłam się owsianką, nie wybuchnęłam płaczem. Przyjęłam tą informację do siebie. -Ślub weźmiemy we wrześniu. Pomożesz mi z wyborem sukienki? -wiedziałam, że wcześniej, czy później mnie to czeka. Wolałam później. Ale co zrobić.
-Dobrze mamo. -powiedziałam wypranym z jakichkolwiek uczuć tonem.
-Skarbie, ja wiem, że to jest dla ciebie trudny okres. -położyła mi dłoń na ramieniu.
-Mamo. Nie przejmuj się mną, chcę, żebyś była szczęśliwa. Naprawdę. Przepraszam. Po prostu dla mnie to wszystko dzieje się za szybko. -uśmiechnęłam się lekko do niej.- Jeśli naprawdę kochasz (?) Aleksa i będziesz z nim szczęśliwa, to i ja będę (?).
Od tamtej rozmowy minęło kilka dni. Od wyjazdu Alexa i Karla ponad dwa tygodnie. I wcale mi ich nie brakuje. Martwi mnie tylko to, że za chwilę się zacznie czerwiec. Dziś mam z mamą wybrać się do salonu sukien ślubnych. Za jakie grzechy? No dobra, lepsze to, niż siedzenie na matematyce, gdzie właśnie jestem i czekanie na dzwonek. Czy to normalne, że wskazówki od zegara tak wolno się poruszają? Tik, tak, tik, tak. Usilnie przepisuję wszystko z tablicy. Działam jak automat, już nie myślę. Jest za ciepło na zewnątrz. Mózg mi się przegrzał. I w końcu zabrzmiał dzwonek. Tak bardzo oczekiwany, tak bardzo kochany dźwięk. Poczekałam, aż wszyscy wyjdą z klasy i powoli wstałam z krzesła. Samobójczynią nie jestem, nie dam się stratować, co to, to nie. Pomału dotarłam do drzwi wyjściowych szkoły i rozejrzałam się po parkingu. Nigdzie nie dostrzegłam fioletowego Forda mojej mamy. Zapomniała o mnie, czy co? A może musiała zostać dłużej w pracy? Nie. Nie możliwe. Przecież od trzech dni nawija tylko o tym, że miałyśmy właśnie w ten piątek rozejrzeć się za suknią. Co z tego, że to tylko ślub cywilny? Ona chce białą suknię z welonem i nie przetłumaczysz jej.
-Anna! -ktoś krzyczał moje imię. Rozejrzałam się i dostrzegłam biegnącego w moją stronę Karla. Co on tu robi? Przecież miał być w Oberstdorfie? Mama miała mnie przecież odebrać. Czy w to wszystko znowu jest wplątany Alex? -Maria kazała mi cię odebrać. Ona musiała pojechać z Alexem pozałatwiać różne rzeczy potrzebne do ślubu. Zdaje się, że zaproszenia. Ale nie dam sobie głowy uciąć. -westchnęłam. Podałam mu moją torbę, którą bez słowa wziął ode mnie i poprowadził w stronę auta.
-Jaja sobie ze mnie robisz? -zapytałam nie mogąc domknąć ust z wrażenia. Dobra Anna, oddychaj. To tylko auto. Ale jakie piękne. I jak się błyszczy. I jest czerwone. Ojej. Audi R8. I ja mam do niego wsiąść? Oddychaj. To nie jest auto, to jest po prostu cudeńko na kółkach.
-Nie podoba ci się moje autko? -zrobił zaskoczoną minę, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Z jego pomocą jakoś udało mi się wgramolić do środka, ale łatwo nie było. Wnętrze też robiło wrażenie. Dobra. Przyznaję to otwarcie. Od teraz jestem blacharą. Ziemia do Anny. Wracamy, wracamy, planeta Ziemia wzywa.
-Jest świetne. -wypaliłam najpłytsze zdanie, które przyszło mi w tym momencie do głowy.- zrobimy małą rundkę?-zapytałam patrząc na niego błagalnie.
-Już się bałem, że nie poprosisz. -zaśmiał się i odpalił silnik. Och. Co za dźwięk. Muzyka dla mych uszu. Odjechał z piskiem ze szkolnego parkingu. W lusterku dostrzegłam zaskoczone twarze gapiów. Zaśmiałam się. Rozkoszowałam się jazdą. Było tak cudownie. Dosłownie.



_________________________________________________________________
Misiaki proszę bardzo. Jest i rozdział. Dziś zadziwiająco łatwo mi się pisało.
Przepraszam za błędy, ale i tak mnie kochacie. Ja to wiem.
Zmykam liczyć matmę.
Tak bardzo kocham deltę. xD
Równania kwadratowe śnią mi się po nocach.
Ah. Przepraszam. Poniosło mnie, ale to dlatego, że jestem głodna.
Zmykam na 5 posiłek.
Odżywiajcie się zdrowo! ;P
 Kiss :*

15 komentarzy:

  1. super, że dodałaś nowy odcinek :*

    nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam :)

    biedna Anna, szkoda mi jej.

    mam nadzieję, że ta przeprowadzka do Oberstdorfu będzie nie taka zła jak nasza bohaterka myśli :)

    Alex to kutas, wybacz za wyrażenie -.-

    Karl zawsze pocieszny, sympatyczny :3 same ochy i achy ^^.

    czekam na następny odcinek. życzę duuużo weny i pomysłów. gorąco pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabiłaś mnie. Po prostu zastrzeliłaś. Kocham cię normalnie, pomimo, że cię nie znam. I jak ja mam się skupić na matmie? Biedna ja.. Dobra. Wracjąc do tematu, bardzo się cieszę, że ci się podoba :) To dodaje skrzydeł w pisaniu, ale chyba sama coś o tym wiesz ;) Buziole :*

      Usuń
  2. Aaa, taaak, deeelta ♥ Jak to Lewy mówi, Klub Pasjonatów Liczenia Delty - no ja się tam zaliczam, jako półhuman. Rozdział fajny, Anna wali prssto z mostu - lajkam to. Btw, wyobraziłam sobie taką proawdziwą mumię uprawiającą seks... Dzięki za nocne koszmary :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożeno. Rozwaliłaś mnie. Serio z tą mumią? Haha. Wiesz, że cię kocham, nawet jeśli miłości nie ma? To ten twój rysunek mnie dziś na myślenie w tym kierunku nakierował. Chce taki na 18 <3

      Usuń
  3. Dobrze, że liczenie delty już za mną xD A rozdział mi się podoba, szczególnie Audi R8 Karla *.*
    Szkoda, że muszą się przeprowadzać. Ale kto wie, może właśnie tam życie Anny i jej stosunek do miłości się zmienią? :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara. Chociaż nie. Delta jest fajna. A tak serio, to co ja robię na mat-fizie?
      Jeśli chodzi o to, czemu muszą się przeprowadzić, to pewnie dlatego, że dopiero akcja właściwa się tam zacznie. I bez obaw. Nie bedzie to długie jak moda na sukces. :p Muszę albo przyspieszyć akcję, albo pisać dłuższe rozdziały.. Hm. Nie mogę Ci odpowiedzieć na stosunek Anny do miłości. Dowiecie się dopiero w ostatnim rozdziale. Mogę tylko powiedzieć, że nie będzie to kolejna cukierkowa historia. Buziaki i dużo weny Ci życzę :*

      Usuń
  4. Rozwalasz mi system tymi niektórymi tekstami.
    Kocham, kocham, kocham ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. DELTA <3. moją miłość!!

      Usuń
    2. Oh. Jak miło. Dobra. Teraz mogę iść spać xD Mam nadzieję, że to mnie tak kochasz, a nie jakiegoś tam przystojniaka xD Kisski ;*

      Usuń
    3. I love you <3 ;*

      Usuń
  5. Świetny rozdział , strasznie mnie wciągnęło to opowiadanie < 3
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miły komentarz :) Takie słowa dają mi motywacje do dalszego pisania. Dziękuję ;*

      Usuń
  6. Okej, nadrobiłam :D
    Więc zacznę od tego, że to opowiadanie jest cudne! Jest zadziorny i rozkochany w sobie Andi i słodziutki, opiekuńczy Karl <3 A Anna jest bardzo, bardzo fajna. Alexa już nie lubię, a matki Anny nie rozumiem. Biedny Karl jest teraz pośmiewiskiem przez Andreasa. I dlaczego Karl kocha Maję?! Dobra, dobra oddech, spokojnie...
    I konie! Matko zrobiłaś mi taką niespodziankę! Kocham te urocze, milutkie stworzenia. Wielbię cię! <3
    A jeśli chodzi o błędy to każdemu się zdarza. Ważne, że jest świetna fabuła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miłość jest, istnieje. Na przykład miłość do jedzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty wszystko na jedzenie musisz przekładać? Naprawdę? Ugh..

      Usuń