Czułam jak alkohol rozgrzewa mnie od
środka, na kilka chwil sprawił, że zapomniałam o tym wszystkim.
Tylko kilka chwil, ale jakich pięknych. Później z mają
wpałaszowałyśmy popcorn i całe pudełko lodów czekoladowych. Nie
wiadomo kiedy czerwony trunek, przez większość nazywany winem, się
skończył. Objedzone i szczęśliwe obejrzałyśmy jeszcze „Forest
Gump” i zasnęłyśmy wykończone na kanapie. Przez taki krótki
czas byłam szczęśliwa. Śniłam sobie, że latam. Nie tak jak
ptak. Nie. To było piękniejsze. Latałam na moim białym pegazie.
Leciałam nad szczytami górskimi i rozkoszowałam się przepięknymi
widokami. Choć przez chwilę czułam się wolna. Czułam, że mogę
wszystko. Czułam, że żyję. I nagle trach. Wszystko pękło niczym
bańka mydlana. Ktoś mnie obudził. Poprawka. Nie ktoś, tylko
mama. I wcale nie była w siódmym niebie. W ręce trzymała butelkę
po winie, a jej mina nie wróżyła nic dobrego.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to ma
znaczyć młoda panno?- zapytała siląc się na spokój. Dobrze
wiedziałam, że gdyby nie obecność Mai, zareagowałaby
gwałtowniej.
-Jak to co? Myśli, że już wszystko
jej wolno, ot co. Taki wiek. Skończy osiemnaście lat i od razu w
piórka obrasta!-nie wiadomo skąd pojawił się Alex. Czemu wcale
nie dziwi mnie jego zachowanie? Czy on sobie myśli, że może mi
ojcować? Już nawet miałam zaakceptować ich związek a on naprawdę
musi wszystko psuć?
-Oszczędź sobie.-powiedziałam
znudzona. -Nie jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz. I wiesz
co? Nienawidzę cię. -wpatrywał się we mnie, a jego oczy zrobiły
się nagle większe. Był nieźle zaskoczony moją reakcją. Żadnych
krzyków, żadnego płaczu. Jedno dosadne „nienawidzę cię”
zrobiło na nim większe wrażenie, niż ktokolwiek mógłby się
spodziewać.
-Masz szlaban młoda panno.- mama
zareagowała klasyczną zagrywką. Jakby mnie to mogło coś
obchodzić. Z domu przecież nie wyjdę nigdzie,no bo gdzie z nogą w
gipsie mam się szlajać? No bez przesady.
-Może ja już lepiej pójdę.
-odezwała się w końcu Maja. Całkowicie o niej zapomniałam.
Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco i odprowadziłam
wzrokiem do drzwi.-Dobranoc państwu.- wyszeptała cicho. Jej wzrok
zawiesił się na kilka sekund gdzieś w przestrzeni.
Najprawdopodobniej na Karlu, bo jej kąciki ust drgnęły lekko do
góry. Chociaż go nie widziałam, to dam sobie rękę uciąć, że
znowu uśmiecha się do niej w ten sposób. Maja wyszła cicho
zamykając za sobą drzwi.
-Żeby mi to było ostatni raz.-wzięła
się za sprzątanie małego bałaganu, który po nas pozostał.- Alex
i Karl po kolacji wyjeżdżają. -odetchnęłam z ulgą. Chociaż
będę miała spokój. Podniosłam kulę z podłogi i próbowałam
wstać. Lekko zakręciło mi się w głowie. Wstałam i wspierając
się na kuli poczłapałam w stronę schodów.
-A ty gdzie się wybierasz? -zapytał
Alex cały czas jakby zamyślony. Chyba nie przejął się moimi
słowami? Nie. To na pewno nie to.
-Do siebie. Nie mam ochoty dłużej tu
siedzieć. Tłoczno się zrobiło. -po drodze spotkałam spojrzenie
Karla. Patrzył na mnie przepraszająco? Okej. Teraz to już mogę
powiedzieć z czystym sumieniem, że nie ogarniam tego chłopaka.
Pomału, stopień po stopniu, dotarłam w końcu do mojego pokoju.
Weszłam do środka i zapaliłam światło. Westchnęłam tylko,
patrząc po raz kolejny, na te same zdjęcia wiszące na ścianach.
Było ich mnóstwo. Zdjęcia z dzieciństwa, pierwsza jazda na
koniu, pierwszy dzień w szkole. Wszystkie moje życiowe sukcesy, jak
i porażki umieszczone na papierze. Kawałki mojego życia, które
zostały zapisane na kliszy i później przeniesione na papier. Mama
początkowo nie była zadowolona faktem, że „tapetuję” swój
pokój zdjęciami. Natknęłam się na jedno. Jedyne, które było
czarno-białe. Jedyne, którego mama tak bardzo unikała. To jedno,
jedyne, najcenniejsze dla mnie. Jedyne moje zdjęcie z ojcem. Nie
pamiętam go, a to jedyne co mi o nim przypomina. Mama mówi, że
odszedł od nas, gdy byłam mała. Że nas zostawił. Zawsze gdy o
tym mówiła, widziałam w jej oczach ból. Więc nigdy nie pytałam
o więcej. Nie wiem nawet kim był mój ojciec. Gdy byłam młodsza
zawsze go sobie wyobrażałam jako pilota. Pilotował ogromne
samoloty i latał do najróżniejszych miejsc na całym świecie.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nie ruszyłam się ani o
milimetr. Nie obejrzałam się. Nie powiedziałam „proszę”.
Wiedziałam, że i tak wejdzie. Usłyszałam ciche skrzypnięcie
drzwi. Po chwili usiadł koło mnie na łóżku i milczał. Doskonale
słyszałam jego oddech, taki spokojny, miarowy. Siedzieliśmy tak w
ciszy przez dobre kilka minut, aż w końcu ta cisza zaczęła mi
ciążyć. Nie odrywając wzroku od zdjęcia, w końcu postanowiłam
się odezwać.
-No słucham Geiger, czego chcesz tym
razem?- mój głos brzmiał przyjaźnie. O dziwo. Nawet mnie
zaskakują zmiany mojego nastroju. I nie. Wcale nie jestem w ciąży,
czy coś. Niepokalane poczęcie było tylko raz i wystarczy. Na mojej
twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech.
-Chciałem się pożegnać. -mówił
bardzo cicho. Spojrzałam na niego. Coś go gryzło.
-Ah tak. Pożegnać się mówisz? A nie
przyszedłeś przypadkiem, żeby dowiedzieć się czegoś o Mai? Bo
wiesz, wzrok jeszcze mam dobry i widziałam jak się na nią
patrzyłeś. -zaśmiałam się. Na jego twarzy momentalnie pojawił
się rumieniec. Muszę przyznać, że wyglądał doprawdy uroczo. Jak
taki mały, nieśmiały chłopiec. -Więc jak? Przytulić cię na
pożegnanie i już cie tu nie ma?- spojrzał na mnie zawstydzony.
Wiedziałam. Chodzi mu o Maję. Kurde. Nie rozumiem tego uczucia.
Dwoje ludzi tak po prostu ten teges i już? Te całe motylki w
brzuchu, ta cała chemia, to niby naprawdę? O matulu, powiedzcie mi
jeszcze, że to miłość od pierwszego wejrzenia? Nie. Zaraz. Stop.
Miłości nie ma. Co ty Anna? Zapomniałaś już? MIŁOŚĆ NIE
ISTNIEJE. Jest tylko seks, pieniądze i przywiązanie. No i czasami
bywają też dzieci. Biedne te dzieci. W sumie to ja też jestem
takim dzieckiem. Owoc miłości, jak to mówią niektórzy. Owoc? No
dobra, to by jeszcze pasowało, ale miłości? No proszę, litości.
Po prostu wypadek przy pracy. Tak. I ja też jestem takim wypadkiem
przy pracy. Trudno. Trzeba żyć dalej z taką świadomością.
-Masz rację. -przerwał mi moje
rozmyślania.-Chyba się zakochałem. -wyszeptał.
-Nie pieprz Geiger. Lecisz na nią i
tyle. -zaśmiałam się gorzko. Chłopak popatrzył na mnie
nieodgadnionym wzrokiem.
-Ktoś cię kiedyś zranił czy co?-
brawo. 10 punktów dla Karla za odwagę. Prychnęłam pod nosem.
-Nie. Ja po prostu nie wierzę w
miłość. Nie bierz tego do siebie. Ja nie czekam na księcia z
bajki na białym rumaku. No dobra, rumaka biorę, ale bez księcia.
-teraz to nawet i on się zaśmiał.
-Kto to jest? -wypalił nagle jak Filip
z konopi. Palcem wskazywał na jedno ze zdjęć. Na to jedyne.
Wyjątkowe. Przez chwilę patrzyłam na tą małą dziewczynkę, z
dwoma warkoczami i wielkim misiem pod pachą, siedzącą na kolanach
jasnowłosego mężczyzny, który się uśmiechał do aparatu. Jeśli
by nie wziąć pod uwagę zmarszczek mimicznych, które pojawiły się
w kącikach jego oczu, to był bardzo przystojny i charyzmatyczny.
-Mój tata. Miałam wtedy podobno trzy
lata. Moje trzecie urodziny. Moja pierwsza wizyta u fotografa.
Pierwsze i jedyne zdjęcie z moim ojcem.- zamilkłam. On też.
Ponownie mogłam słyszeć jego oddech. Byłam wdzięczna, że nie
drąży tematu.
-Czy to ten sam miś?-wskazał tym
razem na czarnego misia, z miedzianymi oczami, który leżał na
najwyższej półce regału.
-Tak. To Alfred.- popatrzył na mnie z
niedowierzaniem. -No co, miałam 3 lata, tak? Nie moja wina, że nie
wpadłam na nic bardziej kreatywnego. A teraz po tylu latach, nie
będę zmieniać mu imienia. -Nie. Alfred to naprawdę urocze imię.
Dla misia.- zaśmiał się. Kąciki ust znów lekko uniosły mi się
w górę. -Dobra, chyba będę musiał już iść, bo niedługo
musimy jechać. -podniósł się z łóżka i pomógł mi wstać. -No
to ten, tego. Cześć? -wyciągnął rękę w moją stronę.
-No co ty, serio? -zaśmiałam się i
przytuliłam się do niego. -Skoro masz być moim kuzynem, to już
musisz się chyba przyzwyczajać, co? W końcu, nie każdemu się
trafia taka stuknięta kuzynka.- zażartowałam. Znów się zaśmiał.
Po alkoholu wszystko było łatwiejsze. Czy tak nie może być już
zawsze.
-Uważaj na siebie, kaleko. -trzepnęłam
go lekko w łokieć. -I nie przesadzaj z tym winkiem, okej? Bo
później będzie na mnie, że cię rozpijam. -zaśmiałam się.
Mogłoby być już tak zawsze. -Trzymaj się. -puścił mnie.
Skierował się w stronę wyjścia.
-Ty też jej się podobasz. -wypaliłam,
gdy miał już zamknąć drzwi za sobą. Odwrócił się w moją
stronę, by zobaczyć, czy sobie z niego nie żartuje. Gdy już
upewnił się, że nie w jego oczach pojawiły się takie jakby
ogniki a na ustach pojawił się ten wyjątkowy uśmiech.
-Dziękuję. -powiedział tylko tyle i
zniknął. Tylko? Może aż tyle. Nie wiem. Nie znam się. Nie jestem
dobra w doborze słów, nigdy nie wiedziałam co, gdzie, kiedy
powiedzieć. Ale czułam, że te słowa były prosto z serca. Były
szczere. A to się ceni.
*****
Kolejne dni wyglądały tak samo. O
dziwo pogodziłam się z mamą. Bez Alexa wszystko było łatwiejsze.
Było tak jak wcześniej. Tylko ja i ona. Codziennie odwoziła mnie
do szkoły i z niej odbierała. Początkowo nie pasował mi ten
układ, ale z nogą w gipsie nie było wcale komfortowo się
poruszać. A i moje autko urodzinowe gdzieś zniknęło. Podejrzewam,
że to Alex je zabrał. Nie pytałam. Wolę nie pytać, bo jeszcze
sobie pomyśli, że mi zależy. A wcale tak nie jest. Z mojej
prezentacji z historii dostałam piątkę. Mumia jest ostatnio dla
mnie zadziwiająco miła. Może coś dobrego ją ostatnio spotkało?
No nie wiem, udany seks z rana czy coś? Nie wnikam. Jej życie, jej
sprawa. Maja ostatnio chodzi cały czas uśmiechnięta. Nawet zaczęła
się malować do szkoły, czego wcześniej nie robiła i nosi obcasy.
Można powiedzieć, że role się odwróciły. Teraz wyglądam przy
niej jak szara myszka. Nie to, żebym czuła się z tym źle. Zamiast
moich ukochanych litów i spódniczek, stawiam na wygodę. Leginsy,
luźny t-shirt i trampek na moją zdrową nogę. Brak makijażu wcale
nie był taki zły. W takie upały, jakie panowały od kilku dni,
makijaż wcale nie był dobrą opcją, bo po kilku minutach wszystko
spływało, a efekt był gorszy, niż brak makijażu.
-Przeprowadzamy się, gdy tylko skończy
się rok szkolny. -poinformowała mnie mama, pewnego razu przy
śniadaniu. Nie kłóciłam się, nie zadławiłam się owsianką,
nie wybuchnęłam płaczem. Przyjęłam tą informację do siebie.
-Ślub weźmiemy we wrześniu. Pomożesz mi z wyborem sukienki?
-wiedziałam, że wcześniej, czy później mnie to czeka. Wolałam
później. Ale co zrobić.
-Dobrze mamo. -powiedziałam wypranym z
jakichkolwiek uczuć tonem.
-Skarbie, ja wiem, że to jest dla
ciebie trudny okres. -położyła mi dłoń na ramieniu.
-Mamo. Nie przejmuj się mną, chcę,
żebyś była szczęśliwa. Naprawdę. Przepraszam. Po prostu dla
mnie to wszystko dzieje się za szybko. -uśmiechnęłam się lekko
do niej.- Jeśli naprawdę kochasz (?) Aleksa i będziesz z nim
szczęśliwa, to i ja będę (?).
Od tamtej rozmowy minęło kilka dni.
Od wyjazdu Alexa i Karla ponad dwa tygodnie. I wcale mi ich nie
brakuje. Martwi mnie tylko to, że za chwilę się zacznie czerwiec.
Dziś mam z mamą wybrać się do salonu sukien ślubnych. Za jakie
grzechy? No dobra, lepsze to, niż siedzenie na matematyce, gdzie
właśnie jestem i czekanie na dzwonek. Czy to normalne, że
wskazówki od zegara tak wolno się poruszają? Tik, tak, tik, tak.
Usilnie przepisuję wszystko z tablicy. Działam jak automat, już
nie myślę. Jest za ciepło na zewnątrz. Mózg mi się przegrzał.
I w końcu zabrzmiał dzwonek. Tak bardzo oczekiwany, tak bardzo
kochany dźwięk. Poczekałam, aż wszyscy wyjdą z klasy i powoli
wstałam z krzesła. Samobójczynią nie jestem, nie dam się
stratować, co to, to nie. Pomału dotarłam do drzwi wyjściowych
szkoły i rozejrzałam się po parkingu. Nigdzie nie dostrzegłam
fioletowego Forda mojej mamy. Zapomniała o mnie, czy co? A może
musiała zostać dłużej w pracy? Nie. Nie możliwe. Przecież od
trzech dni nawija tylko o tym, że miałyśmy właśnie w ten piątek
rozejrzeć się za suknią. Co z tego, że to tylko ślub cywilny?
Ona chce białą suknię z welonem i nie przetłumaczysz jej.
-Anna! -ktoś krzyczał moje imię.
Rozejrzałam się i dostrzegłam biegnącego w moją stronę Karla.
Co on tu robi? Przecież miał być w Oberstdorfie? Mama miała mnie
przecież odebrać. Czy w to wszystko znowu jest wplątany Alex?
-Maria kazała mi cię odebrać. Ona musiała pojechać z Alexem
pozałatwiać różne rzeczy potrzebne do ślubu. Zdaje się, że
zaproszenia. Ale nie dam sobie głowy uciąć. -westchnęłam.
Podałam mu moją torbę, którą bez słowa wziął ode mnie i
poprowadził w stronę auta.
-Jaja sobie ze mnie robisz? -zapytałam
nie mogąc domknąć ust z wrażenia. Dobra Anna, oddychaj. To tylko
auto. Ale jakie piękne. I jak się błyszczy. I jest czerwone. Ojej.
Audi R8. I ja mam do niego wsiąść? Oddychaj. To nie jest auto, to
jest po prostu cudeńko na kółkach.
-Nie podoba ci się moje autko? -zrobił
zaskoczoną minę, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Z jego
pomocą jakoś udało mi się wgramolić do środka, ale łatwo nie
było. Wnętrze też robiło wrażenie. Dobra. Przyznaję to
otwarcie. Od teraz jestem blacharą. Ziemia do Anny. Wracamy,
wracamy, planeta Ziemia wzywa.
-Jest świetne. -wypaliłam najpłytsze
zdanie, które przyszło mi w tym momencie do głowy.- zrobimy małą
rundkę?-zapytałam patrząc na niego błagalnie.
-Już się bałem, że nie poprosisz.
-zaśmiał się i odpalił silnik. Och. Co za dźwięk. Muzyka dla
mych uszu. Odjechał z piskiem ze szkolnego parkingu. W lusterku
dostrzegłam zaskoczone twarze gapiów. Zaśmiałam się.
Rozkoszowałam się jazdą. Było tak cudownie. Dosłownie.
_________________________________________________________________
Misiaki proszę bardzo. Jest i rozdział. Dziś zadziwiająco łatwo mi się pisało.
Przepraszam za błędy, ale i tak mnie kochacie. Ja to wiem.
Zmykam liczyć matmę.
Tak bardzo kocham deltę. xD
Równania kwadratowe śnią mi się po nocach.
Ah. Przepraszam. Poniosło mnie, ale to dlatego, że jestem głodna.
Zmykam na 5 posiłek.
Odżywiajcie się zdrowo! ;P
Kiss :*
Przepraszam za błędy, ale i tak mnie kochacie. Ja to wiem.
Zmykam liczyć matmę.
Tak bardzo kocham deltę. xD
Równania kwadratowe śnią mi się po nocach.
Ah. Przepraszam. Poniosło mnie, ale to dlatego, że jestem głodna.
Zmykam na 5 posiłek.
Odżywiajcie się zdrowo! ;P
Kiss :*
super, że dodałaś nowy odcinek :*
OdpowiedzUsuńnawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam :)
biedna Anna, szkoda mi jej.
mam nadzieję, że ta przeprowadzka do Oberstdorfu będzie nie taka zła jak nasza bohaterka myśli :)
Alex to kutas, wybacz za wyrażenie -.-
Karl zawsze pocieszny, sympatyczny :3 same ochy i achy ^^.
czekam na następny odcinek. życzę duuużo weny i pomysłów. gorąco pozdrawiam :*
Zabiłaś mnie. Po prostu zastrzeliłaś. Kocham cię normalnie, pomimo, że cię nie znam. I jak ja mam się skupić na matmie? Biedna ja.. Dobra. Wracjąc do tematu, bardzo się cieszę, że ci się podoba :) To dodaje skrzydeł w pisaniu, ale chyba sama coś o tym wiesz ;) Buziole :*
UsuńAaa, taaak, deeelta ♥ Jak to Lewy mówi, Klub Pasjonatów Liczenia Delty - no ja się tam zaliczam, jako półhuman. Rozdział fajny, Anna wali prssto z mostu - lajkam to. Btw, wyobraziłam sobie taką proawdziwą mumię uprawiającą seks... Dzięki za nocne koszmary :*
OdpowiedzUsuńBożeno. Rozwaliłaś mnie. Serio z tą mumią? Haha. Wiesz, że cię kocham, nawet jeśli miłości nie ma? To ten twój rysunek mnie dziś na myślenie w tym kierunku nakierował. Chce taki na 18 <3
UsuńDobrze, że liczenie delty już za mną xD A rozdział mi się podoba, szczególnie Audi R8 Karla *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że muszą się przeprowadzać. Ale kto wie, może właśnie tam życie Anny i jej stosunek do miłości się zmienią? :)
Pozdrawiam :*
Szczęściara. Chociaż nie. Delta jest fajna. A tak serio, to co ja robię na mat-fizie?
UsuńJeśli chodzi o to, czemu muszą się przeprowadzić, to pewnie dlatego, że dopiero akcja właściwa się tam zacznie. I bez obaw. Nie bedzie to długie jak moda na sukces. :p Muszę albo przyspieszyć akcję, albo pisać dłuższe rozdziały.. Hm. Nie mogę Ci odpowiedzieć na stosunek Anny do miłości. Dowiecie się dopiero w ostatnim rozdziale. Mogę tylko powiedzieć, że nie będzie to kolejna cukierkowa historia. Buziaki i dużo weny Ci życzę :*
Rozwalasz mi system tymi niektórymi tekstami.
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham ;*
PS. DELTA <3. moją miłość!!
UsuńOh. Jak miło. Dobra. Teraz mogę iść spać xD Mam nadzieję, że to mnie tak kochasz, a nie jakiegoś tam przystojniaka xD Kisski ;*
UsuńI love you <3 ;*
UsuńŚwietny rozdział , strasznie mnie wciągnęło to opowiadanie < 3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Bardzo dziękuję za miły komentarz :) Takie słowa dają mi motywacje do dalszego pisania. Dziękuję ;*
UsuńOkej, nadrobiłam :D
OdpowiedzUsuńWięc zacznę od tego, że to opowiadanie jest cudne! Jest zadziorny i rozkochany w sobie Andi i słodziutki, opiekuńczy Karl <3 A Anna jest bardzo, bardzo fajna. Alexa już nie lubię, a matki Anny nie rozumiem. Biedny Karl jest teraz pośmiewiskiem przez Andreasa. I dlaczego Karl kocha Maję?! Dobra, dobra oddech, spokojnie...
I konie! Matko zrobiłaś mi taką niespodziankę! Kocham te urocze, milutkie stworzenia. Wielbię cię! <3
A jeśli chodzi o błędy to każdemu się zdarza. Ważne, że jest świetna fabuła :)
Miłość jest, istnieje. Na przykład miłość do jedzenia <3
OdpowiedzUsuńA ty wszystko na jedzenie musisz przekładać? Naprawdę? Ugh..
Usuń