Z dedykacją dla Mendy.
"Bo jesteś"
Dziękuję za wczoraj, za dziś i za to, że miałam tyle szczęścia, że Cię poznałam.
*****
♫
"Bo jesteś"
Dziękuję za wczoraj, za dziś i za to, że miałam tyle szczęścia, że Cię poznałam.
*****
♫
Nigdy nie lubiłem wywiadów na żywo.
Co więcej. Wywiadów emitowanych w telewizji śniadaniowej. Wszystko
musiało być tutaj perfekcyjne. Makijaż, te koszmarne ubrania z
naszywkami sponsora, kamery dookoła ciebie. Czujesz się osaczony.
Nie twierdzę, że mi się nie podoba, to całe zainteresowanie mną.
Jeśli o to chodzi, to jest całkiem okej. Jednak blask fleszy
czasami mnie męczy. I właśnie dziś jest taki dzień. Nie wiem po
co, ciotka budziła mnie dziś punkt szósta rano. Nienawidzę
wstawać tak wcześnie w niedziele. Nawet jeśli jest sezon, to
wstawanie o tak wczesnej porze nie wchodzi w grę. Teraz siedząc w
tym cholernym studiu muszę być dla wszystkich miły. Co więcej.
Muszę odpowiadać na jakieś kretyńskie pytania. No chociażby
takie :”Na jakimś skoczku narciarskim się wzorujesz?”.
Wszystkie oczy wpatrują się w ciebie i co masz odpowiedzieć?
-Mylę, że największą inspiracją
dla mnie jest Gregor Schlierenzauer. -odpowiadam w ten sposób, bo
wiem, że właśnie tej odpowiedzi oczekują ode mnie. -Schlebia mi
również to, że jestem określany mianem niemieckiego
Schlierenzauera. -Wolałbym być Wellingerem ale przecież nie tego
ode mnie oczekują. -Bardzo podziwiam Gregora. Pomimo swojego młodego
wieku tyle ociągnął. Jest już legendą, pomimo tak młodego
wieku.- Co ja mówię? Cholera. Aż tak ze mną źle? On i legenda?
Tak bardzo nienawidzę tego pyszałkowatego gnojka. Nie mogę jednak
powiedzieć tego w telewizji. Od razu wywołałbym skandal. Szum
medialny wobec mojej osoby jest nie mały, a takim wyznaniem
zdecydowanie bym wszystko pogorszył.
-Andi, a jak z twoim życiem prywatnym?
Wielu skoczków ma swoje wybranki, które trzymają za nich kciuki i
wspierają w tej trudnej sytuacji.-żeńska część widowni jakby
wstrzymała oddech na kilka chwil. Uśmiechnąłem się moim firmowym
uśmiechem.
-Trener zabrania mi wszelkich kontaktów
z dziewczynami. Twierdzi, że to by mogło przeszkodzić mi w
karierze. Szczerze mówiąc, zgadzam się z nim w stu
procentach.-Gówno prawda! Co ten stary dziad może o tym wiedzieć.
On myśli, że jestem grzeczny na każdym zgrupowaniu, nie mam życia
towarzyskiego i dlatego osiągam dobre wyniki. Pewnie gdyby wiedział,
że nawet z jego córką się przespałem, to by mnie zabił. Ale się
nie dowie. Ona mu nie powie, bo się go boi. Ja mu nie powiem, bo nie
jestem głupi.
-Jak się układa twoja współpraca z
trenerem Schusterem?-kolejne pytanie, na które odpowiedź już dawno
miałem przygotowaną. Wyprostowałem się na fotelu, spojrzałem
prosto w kamerę i uśmiechnąłem się pewny siebie.
-Trener Schuster jest świetnym
fachowcem i doskonale wie, co robi. -Ta, jasne.-Nasza współpraca
jest bardzo owocna i darzę go szczerą sympatią. -kolejny dobrze
wyćwiczony uśmiech. Kolejne tyle razy przećwiczone kłamstwo. Nie,
ja ich wcale nie oszukuje. Mówię im tylko to, co chcą usłyszeć.
Cóż mogę poradzić. Jestem świetnym aktorem. Możliwe, że po
zakończeniu kariery zostanę gwiazdą filmową?
-Co sądzisz o rosnącej formie Karla
Geigera? Myślisz, że jest w stanie dorównać ci swoim poziomem?
-prychnąłem cicho pod nosem.
-Cieszy mnie to, że Karl skacze coraz
lepiej, ale nie czuję się zagrożony. On jest zbyt słaby, łatwo
go złamać. Można powiedzieć, że jest nieudacznikiem.- nagle w
studiu zrobiło się strasznie cicho. Wszyscy spojrzeli na mnie
zaskoczonym wzrokiem. Co ja..? Kurde. Pieprzony Geiger.
-Proszę państwa, Andreas Wellinger.
-prezenter wskazał na mnie, więc wstałem i się uśmiechnąłem do
kamery. Wiedziałem już, że moimi słowami wywołałem kolejny
skandal. Odetchnąłem z ulgą, że już po wszystkim. Mam nadzieję,
że Geiger tego nie oglądał.
*****
Karl wpatrywał się w telewizor i
widziałam rosnącą w nim złość. Zrobił się cały czerwony, a
żyłka na jego czole zaczęła pulsować. Zacisnął dłonie w
pięści i wpatrywał się ze złością w ten cholerny telewizor.
Nie mogłam go zrozumieć. Jak można przeżywać tak jakiś głupi
mecz piłki nożnej.
-Nie przesadzasz trochę? To tylko
jeden głupi mecz. Ten przegrali, następny wygrają. -poklepałam go
po ramieniu. Spojrzał na mnie z rządzą mordu w oczach.
-Jeden głupi mecz? Kobieto, czy ty
wiesz co ty w ogóle mówisz? To jest finał ligi mistrzów! To nie
jest jakiś tak zwykły mecz! -wydzierał się na mnie jakby mu
odbiło. Faceci. No bo jak inaczej można to skomentować? Poniosło
go? Nie. On po prostu przesadza. I że ja mam niby z nim i Aleksem w
jednym domu mieszkać? Toć ja tam zginę. Zginę stłamszona przez
dwójkę samców alfa, którzy będą tak przeżywać każdy mecz w
telewizji. Już mogę wybierać sobie trumnę.
-Napił bym się piwa. Masz może
jakieś w lodówce? -zapytał, gdy już lekko ochłonął.
-Żartujesz sobie ze mnie, tak?-
spiorunowałam go wzrokiem. -Jestem od kilku dni pełnoletnia, a moja
mama nie pija piwa. Więc nie znajdziesz go w tym domu. Jeśli
odczuwasz aż takie pragnienie, to proszę bardzo. Monopolowy jest na
końcu ulicy. -uśmiechnęłam się chytrze. -A. Zapomniałabym.
Jeśli już idziesz po piwo, to kup mi butelkę wina i wiaderko lodów
czekoladowych.- zrobił niezadowoloną minę i wstał z kanapy.
Westchnął dwa razy i wyszedł z domu. Zerknęłam na zegarek. Za
kwadrans czternasta. Za chwilę powinna się zjawić Maja.
Rozejrzałam się po salonie. Nie było aż tak źle. Moja
przyjaciółka widywała tu gorszy bałagan. Rozsiadłam się
wygodnie na kanapie i zaczęłam zmieniać kanały w telewizorze. W
końcu natrafiłam na jakiś w miarę fajny film. Wpatrywałam się w
ekran, nie zwracając jednak szczególnej uwagi na to, co się tam
dzieje. Myślami błądziłam zupełnie gdzieś indziej. Kim on do
cholery jest? Skoczek narciarski tak? Ale czemu robią aż takie
zamieszanie wokół jego osoby? Co on primadonna, czy co? Usłyszałam
dzwonek do drzwi. To pewnie Maja.
-Otwarte!-krzyknęłam z salonu i po
chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Po chwili do salonu
wparowała Maja z wypchaną torbą. Od razu zauważyłam szeroki
uśmiech na twarzy blondynki*. Coś mi tu nie pasowało. -No mów co
się stało, bo widzę, że coś się musiało stać.- usiadła obok
mnie na kanapie, stawiając torbę na szklanym stoliku.
-No bo wiesz, jak do ciebie szłam, to
po drodze spotkałam takiego jednego przystojniaka. I wiesz co?!
Uśmiechnął się do mnie! Po prostu padłam na zawał. To było
takie piękne. Kurde. Chyba się zakochałam. -moja przyjaciółka
nawijała z szybkością stu słów na minutę. Już dawno nie
widziałam jej takiej uradowanej.-Ale co jeśli już więcej go nie
zobaczę? -momentalnie posmutniała. Kurde. Nie wiem co jej
powiedzieć. Jak pomóc. Jak zareagować. Nie wiem co to miłość.
Jeszcze nigdy nie kochałam. Chyba nie potrafię kochać.
-Skarbie, będzie dobrze. Jeszcze
zatańczę na waszym ślubie, później mi dokładniej opowiesz jak
on wyglądał i może się okaże, że to jakiś mój nowy sąsiad,
albo coś? -na jej twarzy pojawił się uśmiech. -A teraz pokazuj
mi, to tam ze sobą przyniosłaś.-uśmiechnęłam się do niej. Na
jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, tym razem mogłam dokładnie
widzieć jej równe zęby. Wzięła torbę ze stolika i zaczęła w
niej szperać.
-Przyniosłam kilka filmów, bo nie
wiedziałam na co masz ochotę. Może „Titanic”? -na jej twarzy
pojawił się kpiący uśmiech. Posłałam jej zabójcze spojrzenie.
-Nie, nie i nie! Ile razy mam ci
powtarzać, że nie znoszę tego filmu? Za dużo miłości. To nie
dla mnie. Masz coś mniej, no nie wiem, tandetnego? -uniosła brwi i
zaczęła grzebać w torbie.
-Może „Twój na zawsze”, albo
„Szkoła uczuć”? No chyba, że wolisz „Smerfy 2”? -zaśmiała
się.
-Dobra. Oglądamy „Smerfy”.
-zadecydowałam biorąc od niej płytę i wstałam z kanapy.
-Zostaw, ja to zrobię.- zabrała mi
płytę. Usiadłam. Nie podoba mi się to, że traktują mnie jak
kalekę. To tylko gips. Dałabym sobie radę. Włożyła płytę do
odtwarzacza i podała mi pilota. Z torby wyjęła paczkę popcornu do
mikrofali. Wyszła z salonu i po chwili już słyszałam działanie
mikrofalówki. Po kilku minutach wróciła z miską popcornu.
Rozsiadła się obok mnie i zaczęłyśmy seans. Lubiłam z nią
oglądać filmy. W jej towarzystwie to nawet horrory nie były
straszne, wręcz przeciwnie. Na niektórych po prostu się śmiałyśmy
jak na najlepszej komedii. Nie wiem jak mam jej powiedzieć, że się
przeprowadzamy. Nie chcę, by to był koniec naszej przyjaźni. Ona
jest dla mnie jak siostra. Usłyszałam, że drzwi się otwierają.
Karl. Długo go nie było. Nie mógł trafić do monopolowego, czy
co? A może nie mógł się opamiętać i od razu musiał skonsumować
piwo, bo by nie wytrzymał do domu. Jest jeszcze opcja, że udał się
do samego browaru po piwo, ale jakoś wykluczę tą opcje. Wszedł do
salonu. Zlustrował Maję wzrokiem a ona spłonęła rumieńcem.
Obdarzył ją uroczym uśmiechem.
-Twoje lody i wino.-postawił owe
artykuły na stole. Odwrócił się na pięcie. Odniosłam wrażenie,
że chce się jak najszybciej stąd ulotnić.
-Ile jestem ci winna? -zapytałam.
Zatrzymał się. Odwrócił w moją stronę i spojrzał z
rozbawianiem.
-Nic nie jesteś mi winna. W końcu
wszystko zostanie w rodzinie.- zaśmiał się i wyszedł z
pomieszczenia. Przez chwilę słyszałam jeszcze jego kroki na
schodach. Spojrzałam na Maję.
-Kto to jest? Znasz go?- jej oczy
dziwnie błyszczały. Kurde. Czyżby to Karla spotkała w drodze do
mnie? Nie. Niemożliwe. A co jeśli?
-To jest Karl. Już niedługo będzie
moim kuzynem. A właśnie. Nie mówiłam ci. Alex i mama się
pobierają.- wydusiłam z siebie. No dobra, zaakceptowałam ich
decyzje, ale nadal nie mogę o tym myśleć. To zbyt niezręczne.
-O. To świetnie. Gdzie znajdę
korkociąg? Musimy to oblać!-Maja podniosła się gwałtownie z
kanapy i udała się do kuchni.
-Pod szufladą ze sztućcami-krzyknęłam
za nią. -Chyba się upić, a nie napić.-szepnęłam sama do siebie
pod nosem. Po chwili wróciła moja przyjaciółka z korkociągiem i
dwiema lampkami. Sprawnym ruchem otworzyła wino i nalała czerwony
płyn do kieliszków. Podała mi jeden. Powąchałam trunek. Zawsze
tak robiłam. Lubiłam ten zapach. Był taki.. odurzający.. i
tajemniczy. Tak. Właśnie tym był dla mnie alkohol. Odurzał.
Przynosił ukojenie. W nim skrywały się wszystkie tajemnice..
Gdybym tylko pamiętała.. Z pewnością bym nie piła go z taką
przyjemnością. Gdybym..
No właśnie. Ale nie pamiętam. Nie
jestem nawet świadoma tego, że właśnie bratam się z moim
największym wrogiem..
Nie w tym stanie.Coś się zmieniło. Coś we mnie pękło.
Nie wiem, czy będzie tak jak wcześniej. Nie wiem.
"To się nie dzieje. To wszytko się nie stało. Zaraz się obudzę i wszystko będzie ok."
Wracaj do zdrowia Morgi!
__________________________________________________________
Przepraszam. Za to wyżej. Po prostu jakaś katastrofa. Obiecałam, więc jest. Nie marudźcie, że krótko,
bo się męczyłam nad tym strasznie.
Mam dołek twórczy. I normalny też.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ale nic lepszego nie napisze.
Dziękuję, że to czytacie.
Tylko tyle mogę powiedzieć.
Dziękuję.
A teraz wszyscy śpiewają razem ze mną "Ain't no sunshine when she's gone"
Wracaj do zdrowia Morgi!
Hmm.. To takie dorosłe. Napisać coś, a potem to przekreślić. Zdecyduj się kobieto, czy chcesz o czymś mówić czy nie :* Hmm.. chyba potrzebujesz osoby do korekty, wiesz? :D
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. Po prostu nie miałam siły ani żeby to czytać, ani żeby cię prosić o korektę. Nie wiem co ty chcesz dziś ode mnie, jestem ledwo żywa i to, że cokolwiek napisałam to cud.
UsuńUwielbiam każdy twój rozdział bez względu na to czy jest krótki czy długi. <3
OdpowiedzUsuńnadrobiłam zaległości :) jestem pod wrażeniem, Twoja historia bardzo mi się podoba, jest inna niż te które dotychczas czytałam.
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się drobnymi błędami, one zdarzają się nawet najlepszym.
pisanie po nocach - skąd ja to znam. w moim przypadku również nie jest to wskazane gdyż wtedy mam wielką ochotę pisać tylko o jednym xD tak, tak, najchętniej wpakowałabym wszystkich do jednego łóżka i róbta co chceta ^^.
z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka. życzę dużo weny i pomysłów. pozdrawiam serdecznie :*
Ojej. To bardzo miłe. Naprawdę. Właśnie takie słowa dają mi motywacje, by pisać dalej. Cóż mogę na to wszystko powiedzieć. Mam nadzieję, że zwyczajne dziękuje, które pochodzi prosto z mojego serca wystarczy :* Pozdrawiam :)
UsuńOjej, dziękuję za dedykację :* Cóż, nie będę wytykała błędów (nawet się chyba nie doszukałam) ale wiem jak ciężko było Ci to pisac. Czekam na dalsze rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńMasz racje. To było cholernie trudne i chyba nawet nikt sobie nie wyobraża, jak bardzo musiałam walczyć ze sobą, by nie wpleść do tekstu mojego ulubionego wyrażenia w ten weekend, a mianowicie "Kurwa mać".. Wiesz, myślę, że gdyby nie ty, to ten rozdział by nie powstał. Dziękuję :*
Usuń