sobota, 11 stycznia 2014

7. "Przyjaciel jest darem od Boga.."

Z dedykacją dla Mendy.
"Bo jesteś"
 Dziękuję za wczoraj, za dziś i za to, że miałam tyle szczęścia, że Cię poznałam.

*****

Nigdy nie lubiłem wywiadów na żywo. Co więcej. Wywiadów emitowanych w telewizji śniadaniowej. Wszystko musiało być tutaj perfekcyjne. Makijaż, te koszmarne ubrania z naszywkami sponsora, kamery dookoła ciebie. Czujesz się osaczony. Nie twierdzę, że mi się nie podoba, to całe zainteresowanie mną. Jeśli o to chodzi, to jest całkiem okej. Jednak blask fleszy czasami mnie męczy. I właśnie dziś jest taki dzień. Nie wiem po co, ciotka budziła mnie dziś punkt szósta rano. Nienawidzę wstawać tak wcześnie w niedziele. Nawet jeśli jest sezon, to wstawanie o tak wczesnej porze nie wchodzi w grę. Teraz siedząc w tym cholernym studiu muszę być dla wszystkich miły. Co więcej. Muszę odpowiadać na jakieś kretyńskie pytania. No chociażby takie :”Na jakimś skoczku narciarskim się wzorujesz?”. Wszystkie oczy wpatrują się w ciebie i co masz odpowiedzieć?
-Mylę, że największą inspiracją dla mnie jest Gregor Schlierenzauer. -odpowiadam w ten sposób, bo wiem, że właśnie tej odpowiedzi oczekują ode mnie. -Schlebia mi również to, że jestem określany mianem niemieckiego Schlierenzauera. -Wolałbym być Wellingerem ale przecież nie tego ode mnie oczekują. -Bardzo podziwiam Gregora. Pomimo swojego młodego wieku tyle ociągnął. Jest już legendą, pomimo tak młodego wieku.- Co ja mówię? Cholera. Aż tak ze mną źle? On i legenda? Tak bardzo nienawidzę tego pyszałkowatego gnojka. Nie mogę jednak powiedzieć tego w telewizji. Od razu wywołałbym skandal. Szum medialny wobec mojej osoby jest nie mały, a takim wyznaniem zdecydowanie bym wszystko pogorszył.
-Andi, a jak z twoim życiem prywatnym? Wielu skoczków ma swoje wybranki, które trzymają za nich kciuki i wspierają w tej trudnej sytuacji.-żeńska część widowni jakby wstrzymała oddech na kilka chwil. Uśmiechnąłem się moim firmowym uśmiechem.
-Trener zabrania mi wszelkich kontaktów z dziewczynami. Twierdzi, że to by mogło przeszkodzić mi w karierze. Szczerze mówiąc, zgadzam się z nim w stu procentach.-Gówno prawda! Co ten stary dziad może o tym wiedzieć. On myśli, że jestem grzeczny na każdym zgrupowaniu, nie mam życia towarzyskiego i dlatego osiągam dobre wyniki. Pewnie gdyby wiedział, że nawet z jego córką się przespałem, to by mnie zabił. Ale się nie dowie. Ona mu nie powie, bo się go boi. Ja mu nie powiem, bo nie jestem głupi.
-Jak się układa twoja współpraca z trenerem Schusterem?-kolejne pytanie, na które odpowiedź już dawno miałem przygotowaną. Wyprostowałem się na fotelu, spojrzałem prosto w kamerę i uśmiechnąłem się pewny siebie.
-Trener Schuster jest świetnym fachowcem i doskonale wie, co robi. -Ta, jasne.-Nasza współpraca jest bardzo owocna i darzę go szczerą sympatią. -kolejny dobrze wyćwiczony uśmiech. Kolejne tyle razy przećwiczone kłamstwo. Nie, ja ich wcale nie oszukuje. Mówię im tylko to, co chcą usłyszeć. Cóż mogę poradzić. Jestem świetnym aktorem. Możliwe, że po zakończeniu kariery zostanę gwiazdą filmową?
-Co sądzisz o rosnącej formie Karla Geigera? Myślisz, że jest w stanie dorównać ci swoim poziomem? -prychnąłem cicho pod nosem.
-Cieszy mnie to, że Karl skacze coraz lepiej, ale nie czuję się zagrożony. On jest zbyt słaby, łatwo go złamać. Można powiedzieć, że jest nieudacznikiem.- nagle w studiu zrobiło się strasznie cicho. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczonym wzrokiem. Co ja..? Kurde. Pieprzony Geiger.
-Proszę państwa, Andreas Wellinger. -prezenter wskazał na mnie, więc wstałem i się uśmiechnąłem do kamery. Wiedziałem już, że moimi słowami wywołałem kolejny skandal. Odetchnąłem z ulgą, że już po wszystkim. Mam nadzieję, że Geiger tego nie oglądał.

*****


Karl wpatrywał się w telewizor i widziałam rosnącą w nim złość. Zrobił się cały czerwony, a żyłka na jego czole zaczęła pulsować. Zacisnął dłonie w pięści i wpatrywał się ze złością w ten cholerny telewizor. Nie mogłam go zrozumieć. Jak można przeżywać tak jakiś głupi mecz piłki nożnej.
-Nie przesadzasz trochę? To tylko jeden głupi mecz. Ten przegrali, następny wygrają. -poklepałam go po ramieniu. Spojrzał na mnie z rządzą mordu w oczach.
-Jeden głupi mecz? Kobieto, czy ty wiesz co ty w ogóle mówisz? To jest finał ligi mistrzów! To nie jest jakiś tak zwykły mecz! -wydzierał się na mnie jakby mu odbiło. Faceci. No bo jak inaczej można to skomentować? Poniosło go? Nie. On po prostu przesadza. I że ja mam niby z nim i Aleksem w jednym domu mieszkać? Toć ja tam zginę. Zginę stłamszona przez dwójkę samców alfa, którzy będą tak przeżywać każdy mecz w telewizji. Już mogę wybierać sobie trumnę.
-Napił bym się piwa. Masz może jakieś w lodówce? -zapytał, gdy już lekko ochłonął.
-Żartujesz sobie ze mnie, tak?- spiorunowałam go wzrokiem. -Jestem od kilku dni pełnoletnia, a moja mama nie pija piwa. Więc nie znajdziesz go w tym domu. Jeśli odczuwasz aż takie pragnienie, to proszę bardzo. Monopolowy jest na końcu ulicy. -uśmiechnęłam się chytrze. -A. Zapomniałabym. Jeśli już idziesz po piwo, to kup mi butelkę wina i wiaderko lodów czekoladowych.- zrobił niezadowoloną minę i wstał z kanapy. Westchnął dwa razy i wyszedł z domu. Zerknęłam na zegarek. Za kwadrans czternasta. Za chwilę powinna się zjawić Maja. Rozejrzałam się po salonie. Nie było aż tak źle. Moja przyjaciółka widywała tu gorszy bałagan. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i zaczęłam zmieniać kanały w telewizorze. W końcu natrafiłam na jakiś w miarę fajny film. Wpatrywałam się w ekran, nie zwracając jednak szczególnej uwagi na to, co się tam dzieje. Myślami błądziłam zupełnie gdzieś indziej. Kim on do cholery jest? Skoczek narciarski tak? Ale czemu robią aż takie zamieszanie wokół jego osoby? Co on primadonna, czy co? Usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Maja.
-Otwarte!-krzyknęłam z salonu i po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Po chwili do salonu wparowała Maja z wypchaną torbą. Od razu zauważyłam szeroki uśmiech na twarzy blondynki*. Coś mi tu nie pasowało. -No mów co się stało, bo widzę, że coś się musiało stać.- usiadła obok mnie na kanapie, stawiając torbę na szklanym stoliku.
-No bo wiesz, jak do ciebie szłam, to po drodze spotkałam takiego jednego przystojniaka. I wiesz co?! Uśmiechnął się do mnie! Po prostu padłam na zawał. To było takie piękne. Kurde. Chyba się zakochałam. -moja przyjaciółka nawijała z szybkością stu słów na minutę. Już dawno nie widziałam jej takiej uradowanej.-Ale co jeśli już więcej go nie zobaczę? -momentalnie posmutniała. Kurde. Nie wiem co jej powiedzieć. Jak pomóc. Jak zareagować. Nie wiem co to miłość. Jeszcze nigdy nie kochałam. Chyba nie potrafię kochać.
-Skarbie, będzie dobrze. Jeszcze zatańczę na waszym ślubie, później mi dokładniej opowiesz jak on wyglądał i może się okaże, że to jakiś mój nowy sąsiad, albo coś? -na jej twarzy pojawił się uśmiech. -A teraz pokazuj mi, to tam ze sobą przyniosłaś.-uśmiechnęłam się do niej. Na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech, tym razem mogłam dokładnie widzieć jej równe zęby. Wzięła torbę ze stolika i zaczęła w niej szperać.
-Przyniosłam kilka filmów, bo nie wiedziałam na co masz ochotę. Może „Titanic”? -na jej twarzy pojawił się kpiący uśmiech. Posłałam jej zabójcze spojrzenie.
-Nie, nie i nie! Ile razy mam ci powtarzać, że nie znoszę tego filmu? Za dużo miłości. To nie dla mnie. Masz coś mniej, no nie wiem, tandetnego? -uniosła brwi i zaczęła grzebać w torbie.
-Może „Twój na zawsze”, albo „Szkoła uczuć”? No chyba, że wolisz „Smerfy 2”? -zaśmiała się.
-Dobra. Oglądamy „Smerfy”. -zadecydowałam biorąc od niej płytę i wstałam z kanapy.
-Zostaw, ja to zrobię.- zabrała mi płytę. Usiadłam. Nie podoba mi się to, że traktują mnie jak kalekę. To tylko gips. Dałabym sobie radę. Włożyła płytę do odtwarzacza i podała mi pilota. Z torby wyjęła paczkę popcornu do mikrofali. Wyszła z salonu i po chwili już słyszałam działanie mikrofalówki. Po kilku minutach wróciła z miską popcornu. Rozsiadła się obok mnie i zaczęłyśmy seans. Lubiłam z nią oglądać filmy. W jej towarzystwie to nawet horrory nie były straszne, wręcz przeciwnie. Na niektórych po prostu się śmiałyśmy jak na najlepszej komedii. Nie wiem jak mam jej powiedzieć, że się przeprowadzamy. Nie chcę, by to był koniec naszej przyjaźni. Ona jest dla mnie jak siostra. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Karl. Długo go nie było. Nie mógł trafić do monopolowego, czy co? A może nie mógł się opamiętać i od razu musiał skonsumować piwo, bo by nie wytrzymał do domu. Jest jeszcze opcja, że udał się do samego browaru po piwo, ale jakoś wykluczę tą opcje. Wszedł do salonu. Zlustrował Maję wzrokiem a ona spłonęła rumieńcem. Obdarzył ją uroczym uśmiechem.
-Twoje lody i wino.-postawił owe artykuły na stole. Odwrócił się na pięcie. Odniosłam wrażenie, że chce się jak najszybciej stąd ulotnić.
-Ile jestem ci winna? -zapytałam. Zatrzymał się. Odwrócił w moją stronę i spojrzał z rozbawianiem.
-Nic nie jesteś mi winna. W końcu wszystko zostanie w rodzinie.- zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia. Przez chwilę słyszałam jeszcze jego kroki na schodach. Spojrzałam na Maję.
-Kto to jest? Znasz go?- jej oczy dziwnie błyszczały. Kurde. Czyżby to Karla spotkała w drodze do mnie? Nie. Niemożliwe. A co jeśli?
-To jest Karl. Już niedługo będzie moim kuzynem. A właśnie. Nie mówiłam ci. Alex i mama się pobierają.- wydusiłam z siebie. No dobra, zaakceptowałam ich decyzje, ale nadal nie mogę o tym myśleć. To zbyt niezręczne.
-O. To świetnie. Gdzie znajdę korkociąg? Musimy to oblać!-Maja podniosła się gwałtownie z kanapy i udała się do kuchni.
-Pod szufladą ze sztućcami-krzyknęłam za nią. -Chyba się upić, a nie napić.-szepnęłam sama do siebie pod nosem. Po chwili wróciła moja przyjaciółka z korkociągiem i dwiema lampkami. Sprawnym ruchem otworzyła wino i nalała czerwony płyn do kieliszków. Podała mi jeden. Powąchałam trunek. Zawsze tak robiłam. Lubiłam ten zapach. Był taki.. odurzający.. i tajemniczy. Tak. Właśnie tym był dla mnie alkohol. Odurzał. Przynosił ukojenie. W nim skrywały się wszystkie tajemnice.. Gdybym tylko pamiętała.. Z pewnością bym nie piła go z taką przyjemnością. Gdybym..
No właśnie. Ale nie pamiętam. Nie jestem nawet świadoma tego, że właśnie bratam się z moim największym wrogiem..





__________________________________________________________
Przepraszam. Za to wyżej. Po prostu jakaś katastrofa. Obiecałam, więc jest. Nie marudźcie, że krótko, 
bo się męczyłam nad tym strasznie. 
Mam dołek twórczy. I normalny też.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ale nic lepszego nie napisze.
Nie w tym stanie.Coś się zmieniło. Coś we mnie pękło. 
Nie wiem, czy będzie tak jak wcześniej. Nie wiem.
Dziękuję, że to czytacie. 
Tylko tyle mogę powiedzieć.
Dziękuję.




A teraz wszyscy śpiewają razem ze mną "Ain't no sunshine when she's gone"


"To się nie dzieje. To wszytko się nie stało. Zaraz się obudzę i wszystko będzie ok."
Wracaj do zdrowia Morgi!

7 komentarzy:

  1. Hmm.. To takie dorosłe. Napisać coś, a potem to przekreślić. Zdecyduj się kobieto, czy chcesz o czymś mówić czy nie :* Hmm.. chyba potrzebujesz osoby do korekty, wiesz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Po prostu nie miałam siły ani żeby to czytać, ani żeby cię prosić o korektę. Nie wiem co ty chcesz dziś ode mnie, jestem ledwo żywa i to, że cokolwiek napisałam to cud.

      Usuń
  2. Uwielbiam każdy twój rozdział bez względu na to czy jest krótki czy długi. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. nadrobiłam zaległości :) jestem pod wrażeniem, Twoja historia bardzo mi się podoba, jest inna niż te które dotychczas czytałam.

    nie przejmuj się drobnymi błędami, one zdarzają się nawet najlepszym.

    pisanie po nocach - skąd ja to znam. w moim przypadku również nie jest to wskazane gdyż wtedy mam wielką ochotę pisać tylko o jednym xD tak, tak, najchętniej wpakowałabym wszystkich do jednego łóżka i róbta co chceta ^^.

    z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka. życzę dużo weny i pomysłów. pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. To bardzo miłe. Naprawdę. Właśnie takie słowa dają mi motywacje, by pisać dalej. Cóż mogę na to wszystko powiedzieć. Mam nadzieję, że zwyczajne dziękuje, które pochodzi prosto z mojego serca wystarczy :* Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Ojej, dziękuję za dedykację :* Cóż, nie będę wytykała błędów (nawet się chyba nie doszukałam) ale wiem jak ciężko było Ci to pisac. Czekam na dalsze rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje. To było cholernie trudne i chyba nawet nikt sobie nie wyobraża, jak bardzo musiałam walczyć ze sobą, by nie wpleść do tekstu mojego ulubionego wyrażenia w ten weekend, a mianowicie "Kurwa mać".. Wiesz, myślę, że gdyby nie ty, to ten rozdział by nie powstał. Dziękuję :*

      Usuń